wtorek, 22 grudnia 2015

Fanfick: Czerwona Zaraza i Różowa Landryna

FANFICK!


10 GRUDNIA

2 TYGODNIE DO WIGILII


 NARRATOR

Jesteśmy w parku. Piękna zima.. biało, ale ciepło. Puszysty, śnieżnobiały śnieg pokrywał ziemię na wysokość prawie pół metra. Korony drzew tworzyły przyjemny cień nad miejscem zjazdów na sankach dzieci - wysokiej górki, z której co chwilę usłyszeć można było śmiech i radosne krzyki. Szóstka przyjaciół, a raczej traktujący się jak rodzeństwo nie byli jednak na górce. Oni byli kilkanaście metrów dalej prowadząc zawziętą walkę na śnieżki. Wszyscy mieli swoje bazy - rudowłosa z siostrami były po jednej stronie, a brunet z rodzeństwem po drugiej. Każdy miał swój cel - roztrzepaniec uwielbiający czerwony kolor chciał trafić w dobrze chronione rude włosy. Okularnik, chciał trafić w swoją ulubienicę, ale raczej tak żeby się pośmiać. A najmłodsi, celowali w siebie dla zabawy.

- Aa! - krzyknęła Brittany schylając się w ostatnim momencie - pożałujesz tego Seville! -  dodała w odpowiedzi szykując dużą śnieżkę w ramach odgrywki. Gdy miała ją gotową, wyłoniła się z muru ochronnego i szukała wzrokiem swojego celu. Po chwili stanęła zdezorientowana na równe nogi i rozglądała się po całym parku. Miała zacząć wykrzykiwać jego imię, ale usłyszała dziwne trzeszczenie gałęzi nad nią..
- Co do.. - nie zdążyła dokończyć, ponieważ spadła na nią gruba warstwa śniegu powalając ją na kolana. Jedyne co słyszała to dobrze znany śmiech sprawcy. O nie... teraz to ci tak łatwo nie ujdzie Alvin, pożałujesz! Pomyślała pokrzywdzona i postanowiła się nie ruszyć. Powietrza trochę miała, a w dodatku jest mistrzynią we wstrzymywaniu oddechu, tylko było jej strasznie zimno. Niedługo trzeba było czekać na dźwięk wołań przerażonego chłopaka i odkopywanego śniegu. Dziewczyna ostatnią siłą woli nie rzuciła się na chłopaka, ale zaczynało jej powoli brakować tlenu i gdy już miała dać spokój i pomóc samej sobie wydostać się spod około metra śniegu zrobiło jej się strasznie słabo. Na całe szczęście chłopak szybko się dokopał i wyciągnął zmarzniętą dziewczynę pomagając jej wstać. Ta, z ulgą zaczerpnęła świeżego powietrza i przytrzymała się przyjaciela aby utrzymać przez chwilę równowagę. Gdy już miała pewność, że nie upadnie jak się ruszy mogła odpowiedzieć na jego pytania.
- Britt na pewno wszystko dobrze? Może jednak zawołam Szymka i pójdziemy do Dave'a? Serio, przepraszam...
- Tak, wszystko dobrze, po raz setny i nie idziesz do Szymka, bo masz przerąbane Seville! - powiedziała wściekła dziewczyna, a na twarzy Alvina pojawił się ten jej znany bardzo dobrze, cwaniacki uśmiech i oczy zabłysły mu z równą siłą i wesołością co oczy Brittany. Już po chwili można było słyszeć ich w całym parku, ganiających się. Znaczy.. Alvin uciekający przed wściekłą Brittany, naturalnie. Której popsuła się fryzura, a więc chłopak miał na prawdę przerąbane!


- Uwielbiam zimę - powiedziała dziewczyna w fiołkowych oprawkach do jej przyjaciela.
- Tak, ja też - odpowiedział jej uśmiechem.
- Kupiłeś już prezenty? - zapytała ciekawa.
- Tak, mam wszystkie! Alvin pewnie będzie czekał do ostatniej chwili i obudzi się w Wigilię - zaśmiali się oboje.
- Wiesz, może jednak warto mu przypomnieć? Bo w końcu, to nasze pierwsze wspólne święta razem.. Chciałabym, żeby wszystko wyszło idealnie. Ja już teraz widzę, jak bardzo Brittany się otworzyła dla Alvina, i jest szansa.. chociaż cie nadziei.. że może choćby spróbuje coś zaśpiewać, pierwszy raz od tylu lat.. - rozmarzyła się dziewczyna.
- Tak, ale wiesz, teraz to raczej trudno go będzie złapać - zażartował najstarszy z braci.
- Nie mam pojęcia, dlaczego od tylu miesięcy im się to nie znudziło - zaśmiała się Żaneta.
- A tak w ogóle, ozdobiliście już choinkę? - dopytała dziewczyna.
- Eee... my nie ubieramy choinki - odpowiedział lekko zmieszany chłopak. Od początku ubierali tylko małe drzewko, bo nikomu nie chciało się potem sprzątać. Za to Żaneta stanęła jak wryta z otwartą buzią pomimo ujemnej temperatury. U nich w domu, tradycją jest wielka, piękna choinka ubierana w Wigilię przez trzy siostry! Szczególnie, że w tym oku to chłopaki razem z Dave'm przychodzą do nich na święta! Przygotowania trwają od kilku tygodni, Mili cały czas czyha na promocję jej ukochanych bombek, tak samo jak Britt na perfumy.
- Jak to?!
- No jakoś nie, tylko taką małą na szafę, dla Teodora - dodał speszony chłopak.
- U nas, zawsze w Wigilię ja i Britt, choć głównie ona, ubieramy choinkę, podczas gdy nasza ciocia piecze razem z Ellą pierniczki na drzewko i na stół, słuchając kolęd..
- Piękna tradycja - uśmiechnął się Szymon - A kupujecie jemiołę? - zapytał podejrzliwie.
- Tak... a co?
- Bo mam pewien plan..


- Ella zobacz! Pierniczek ze śniegu! - wskazał na swoją rzeźbę Teo.
- Jaki słodki! Mi wyszedł królik - uśmiechnęła się dziewczyna. Innym mogłoby się to wydawać bardzo dziecinne, ale oni lubili właśnie takie zabawy w śniegu, a nie tarzanie się po nim i gonitwy jak Alvin z Britt.
- Trochę zimno.. może jednak poszlibyśmy do domu i upiekli jakieś ciastka i zrobili kakao? Jak Alvin i Brittany wrócą cali mokszy z zimna i potu i jeszcze oblepieni śniegiem od góry do dołu, to się rozchorują na Wigilię!
- To świetny pomysł! Tylko chodź, powiemy Żanecie i Szymkowi żeby Dave'owi przekazali, bo Alvina to raczej nie dogonimy - zaśmiał się Teo i słodka para przyjaciół ruszyła do swojego rodzeństwa, które nie wyrażało żadnych sprzeciwów i po chwili powróciło do swojej zawziętej dyskusji i spaceru.
Droga do domu chłopaków zajęła im około 15 minut, ponieważ szli nawet szybkim tempem. Gdy tylko weszli pozdejmowali oblepione śniegiem kozaki, kurtki, czapki, szaliki i rękawiczki (wszystko dzięki Alvinowi i Britt) i napili się gorącej herbaty przygotowanej przez Dave'a, a niedługo potem zabrali się do realizowania swojego planu. W między czasie wyjęli też kilka koców do salonu bo pewnie się przydadzą. Podczas pieczenia świetnie się bawili, wygłupiali i dużo śmiali. Humory im dopisywały, szczególnie ze względu na zbliżające się wielkimi krokami - święta!


Około godziny później wrócili wszyscy. No.. może prawie. Brakowało oczywiście dwóch osób, które nadal ganiały się na dworze choć zaczynało się ściemniać. Żaneta z Szymonem weszli do domu i otrzepali się ze śniegu i ruszyli w stronę salonu. Nie odrywając się od zaciekłej rozmowy o ociepleniu słonecznym usiedli na kanapie i przykryli się kocami.
- Kakaa? - zapytała Ella stając przed przyjaciółmi.
- Tak - uśmiechnęli się równocześnie i wrócili do dyskusji. Dziewczyna wróciła ze śmiechem do kuchni i zabrała się za kakao.


-Alvin i tak cię dorwę! - krzyknęła lekko zdyszana dziewczyna.
- No na pewno!- odpowiedział chłopak i korzystając z chwili nieuwagi i odpoczynku rudowłosej wdrapał się na drzewo i ukrył w śniegu. Gdy goniąca odzyskała siły i spojrzała przed siebie była zdezorientowana. Nie mogła go nigdzie znaleźć a była już taka zmęczona! I szczerze mówiąc było jej strasznie zimno, bo była cała mokra i temperatura tu nie pomagała. A jej włosy... lepiej nie mówić. Ale nie odpuści, nawet jakby się miała rozchorować! Już miała patrzeć w górę, gdy usłyszała dobrze znajomy głos, którego nie miała ochoty słuchać.
- A co tu robi moje piękności jako.. królewna przed przemianą? - zaśmiał się Zack, były chłopak dziewczyny.
- Spadaj - syknęła dziewczyna. Cały dobry humor pękł jak bańka mydlana. Nienawidziła Zacka. Upokorzył ją, zranił i całować się z inną na jej oczach. Nie kochała go, ale jej duma nie pozwoliła jej wybaczyć! Alvin też nie darzył go sympatią. Bo pomimo że uwielbiał się kłócić z Brittany i wzajemnie, to traktował ją jak siostrę i nie pozwolił żeby cierpiała. Więc gdy tylko zauważył że chłopak podszedł do jego przyjaciółki zszedł z drzewa i podbiegł do nich.
- I wybawca przyszedł - zaśmiał się Zack.
- Odwal się. - powiedział stanowczo i obejmując Britt ramieniem odeszli.
- Za pięć metrów mnie puścisz. - powiedziała stanowczo dziewczyna a chłopak kiwnął głową - i dziękuję - uśmiechnęła się do niego.
- Nie ma sprawy mała - zaśmiał się - ale goń mnie w stronę domu - powiedział i zaczął uciekać, bo wiedział jak się skończy ta sprawa, a Brittany ze śmiechem ruszyła za nim.

- Tak łatwo ci nie odpuszczę Seville! - krzyknęła rudowłosa wparowując do domu z impetem.
- Najpierw mnie musisz złapać! - odkrzyknął już z góry.
- No, wydałeś swoje położenie! - odpowiedziała dziewczyna i już miała biec na górę, ale zauważyła swoje odbicie w lustrze. - Aaa! Jak ja wyglądam?! - pisnęła. Miała mokre, potargane włosy, rozmytą maskarę, przemoczone ubrania i wyglądała, lekko mówiąc, strasznie. Do tego dopiero teraz odczuła jak jej zimno. Szybko udała się na górę do łazienki zabierając po drodze torbę. Na całe szczęście jej siostry przewidziały podobną sytuację i spakowały wygodne i ciepłe dresy. Dziewczyna zamknęła się w łazience i zaczęła ogarnianie swojej osoby. Pierwszym jej ruchem było zdjęcie mokrych ubrań i powieszenie ich na suszarce. Napuściła ciepłej wody do wanny i cała zmarznięta odczuła wielką przyjemność zanurzając się w niej. Umyła włosy, zmyła resztki tragicznego makijażu i obmyła ciało z błota, trawy i wszelkich innych gałęzi. Odświeżona wyszła z wanny wypuszczając brunatną wodę i owijając się białym, ciepłym ręcznikiem. Na głowie odwinęła turban z mniejszego, również białego, puchowego ręcznika. Wytarła się, posmarowała kremem i ubrała się. Stanęła przed lustrem i otworzyła torbę. No tak, jakżeby mogły pamiętać o tuszu.. pomyślała, ale jednak była nawet zadowolona. Nie będzie musiała uważać żeby nic jej się nie rozmazało! Posmarowała twarz kremem nawilżającym z zdjęła ręcznik z głowy. Szybko znalazła suszarkę do włosów i podłączyła ją do kontaktu. Po chwili długie loki były już suche i rozczesane, i nawet układały się jak nigdy. Zadowolona z efektu sprzątnęła łazienkę i zabrawszy torbę udała się do salonu. Już ze szczytu schodów zauważyła chłopaka, który zrelaksowany siedział na kanapie równiez już przebrany w dres. Nawet wyglądali  fajnie w dresach.


17 GRUDNIA

TYDZIEŃ DO WIGILII

- Macie już prezenty dziewczyny? - zapytała Brittany swoich sióstr schodząc ze schodów do salonu.
- Nie - odrzekły jak jeden mąż - ale chłopaki już kupili! Oprócz Alvina oczywiście - zaśmiały się wszystkie.
- To co powiecie na małe zakupy?
- Za godzinę pod drzwiami - dodała Żaneta i wszystkie rozbiegły się błyskawicznie do swoich pokoi. Fiołkowo oka postawiła na wygodę, lecz w szafie wyposażonej przez Britt było to nie lada wyzwaniem. Ale znalazła śliczne, purpurowe jeansy, ciepły sweter i cudowne buty na platformie, ale na takie, jaką ona lubi. Do tego dodała swój ulubiony wisiorek w kształcie śnieżynki i nowe okulary. Włosy spięła w luźnego koka, a szyję przyozdobiła dodatkowo nowym kominem o kosmicznej armaturze. Oczy podkreśliła lekko i narzuciła na siebie szary, długi płaszcz. Całość prezentowała się perfekcyjnie wraz z czarną torebką.

Eleonora zaś, postawiła na beże i zielony. Założyła ciepły, zielony, luźny sweter i beżowe spodnie. Jako buty miała wysokie, zawiązane na połowie kozaki. Włosy upięła w kucyka połączonego z warkoczem i dodała do tego urocz czapkę. Do tego zarzuciła zieloną kurtkę i szalik. Spoglądając w lustro zabrała czarną torbę i zeszła na dół.

Rudowłosa za to, stawiała i na wygodę i na nieziemski wygląd, jak zwykle zresztą. Założyła biale rurki i pudrowo - różowy sweter o ślicznym wzorku i długim rękawie. Na stopy założyła ciepłe, ale zgrabne buty wiązane z futerkiem. Na szyi zawiesiła skromny wisiorek, a na nadgarstku widniał ulubiony, złoty zegarek. Włosy pozostawiła rozpuszczone oprócz grzywki spiętej w warkocz. Oczy podkreśliła maskarą i różowym cieniem, a usta matową szminką. Na głowę założyła białą czapkę, a na sweter zarzuciła jeszcze ciepłą, szaro-różową kurtkę. Wzięła w rękę beżową torebkę i stanęła przed lustrem.
- No, idealnie! - powiedziała zadowolona i zeszła na dół.

- No no, wyglądamy jak milion dolarów - zaśmiała się Brittany widząc ślicznie ubrane siostry. - Lecimy z tym koksem dziewczynki - mrugnęła do nich w ruszyły do centrum handlowego.

Galeria pękała w szwach. Widać, nie tylko one nie zdążyły zakupić prezentów.
- Dobra, robimy tak. Mi potrzebne tu trochę czasu żeby kupić coś wam, więc spotykamy się koło Smoothies'ów za około 2 godziny? - zapytała niebieskooka.
- Świetnie - odrzekły obie i się rozdzieliły.
Dziewczyny swoim wyglądem przykuwały uwagę wszystkich, nawet tych co ich nie znali. A było takich osób na prawdę niewiele, albowiem gwiazdy co i rusz rozdawały autografy i robiły sobie zdjęcia z fanami, których kochały. Dwie godziny minęły jak z bicza strzelił, a dziewczyny spotkały się w umówionym miejscu z pięknymi torbami wypełnionymi po brzegi.
- Widzę, że nie tylko mi się poszczęściło - zaśmiała się Ella wskazując na prezenty.
- No nie tylko - odpowiedziała Żaneta ze śmiechem - idziemy na Smoothie? Muszę odpocząć! - jęknęła i znów wszystkie wybuchły śmiechem.
- To chodźmy - dodała Brittany z uśmiechem.

Czas spędzony w babskim towarzystwie na zakupach świetnie zrobił dziewczynom. Wróciły do domu dopiero późnym wieczorem i to tak padnięte, że od razu skierowały się do swoich pokoi, umyły się i spać. Oprócz Brittany oczywiście. Nie miały jednak pojęcia, że chłopaki byli po nie jakoś 10 razy w ciągu dnia. Dziewczyna obładowana torbami weszła z uśmiechem do swojego pokoju. Zrzuciła kurtkę na podłogę i zsunęła buty odrzucając je obok drzwi. Położyła zakupy a łóżku i czmychnęła do łazienki. Wzięła szybki prysznic zmywając spektakularny makijaż i przebrała się w słodką piżamę. Podeszła do prezentów i zadowolona z siebie zaczęła pakować. Dla Elli kupiła zielony przepiśnik, który zapakowała wraz z fartuszkiem do pudełka zawiniętego na kokardkę. Do tego, była prześliczna, zielona sukienka, szare ciapki (które były w osobnej torbie!) oraz w ślicznym, drugim, pudełku mnóstwo błyszczyków, kokardek i dodatków. Podpisała wszystko i zabrała się za swoją drugą siostrę. Żanecie podaruje piękną, beżową szkatułkę wypełnioną delikatnymi kolczykami (co zapakowała w słodki, fioletowy papier), również sukienkę w tym samym kolorze w zestawie z balerinkami (zapakowane w biało-fioletowym pudełku) i jej wymarzoną MP4. Wzięła prezenty i schowała je głęboko do szafy, a gdy wróciła zastała jeszcze "tylko" masę podarunków dla chłopaków i cioci. Najpierw spakowała tej ostatniej, była to wielka ramka z ich wspólnym zdjęciem i zapakowane razem z tym kremy nawilżające z jej ulubionej serii. Podpisała paczkę i znów miała wycieczkę do szafy. Kolejne, były prezenty dla chłopaków. Thoedorowi kupiła zestaw to dekorowania babeczek, mnóstwo słodyczy i pluszową babeczkę. Szymonowi podaruje najnowszą i najgrubszą książkę w księgarni, nowy notes, pudełko na okulary i bilet na komedię romantyczną z kolacją, dla dwojga (dla Niego i Żanety!). Spakowała to ślicznie i znów powędrowała do szafy. Najlepsze zostawiła na koniec. Wyjęła spod łóżka wielkie pudło które leżało tam już od bardzo długiego czasu i jeszcze raz sprawdziła czy drzwi są zamknięte na klucz i zasłoniła szczelniej zasłonki. Otworzyła pudło i delikatnie wyjęła zawartość. Położyła ją na łóżko i jeszcze raz sięgnęła głębiej pod nie, wyciągając czarno-czerwony pokrowiec z imieniem "Alvin" w centralnej części. Był skórzany, ozdobiony złotymi dodatkami. Wyciągnęła również furę czerwonego papieru do pakowania. Spojrzała na piękną gitarę leżącą na łóżku. Klasyk, przepiękny klasyk.  Wiedziała, że chłopak będzie w siódmym niebie. Ale to nie wszystko! Do tego, dokupiła cudowną, czarną, skórzaną kurtkę o której chłopak marzył na jawie od kilku tygodni, ale Dave był nieugięty i stwierdził że Alvin ma za dużo takich kurtek. Cóż, będzie to musiał jakoś przeżyć! Ale do tego wszystkiego, dołączyła jeden mały drobiazg. Zdjęcie w pięknej ramce. Sama miała takie samo na honorowym miejscu na biurku już od kilku tygodni. Zdjęcie zrobiła im Żaneta, podczas wakacyjnej gonitwy i walki na liście. Byliśmy tam roześmiani na wielkiej stercie kolorowych liści uchwyceni w momencie padania na ziemię z liśćmi dosłownie wszędzie. Uwielbia to zdjęcie. Schowała gitarę do sztywnego pokrowca, kurtkę do pudełka i do niego dorzuciłam również zdjęcie. Zapakowałam wszystko szczelnie i włożyłam znów pod łóżko - tylko tam nie zajrzy! Ale dla pewności zakryła to stertą za małych ubrań. Zostało mi tylko popakować słodycze! W średniej wielkości 7 pudełek w różnych kolorach powrzucałam furę słodyczy i zamknęła je zabierając do szafy.
- Uff.. nareszcie - powiedziała zadowolona z siebie i odsłoniła już zasłony siadając z laptopem na parapecie. Spojrzałam w okno na przeciwko, ale było zasłonięte.
- Pff! - prychnęłam i włączyłam Jamesa Bonda na laptopie.


22 GRUDNIA

2 DNI DO WIGILII


Brittany szła właśnie z Szymonem do galerii, pomóc mu wybrać idealny dodatek do jego prezentu dla Żanety. Może i na ostatnią chwilę, ale chłopak stwierdził, że musi jej coś dokupić.
- A co już dla niej masz? - zapytała dziewczyna gdy przekraczali próg galerii.
- Kilka książek które ostatnio jej się podobały, ozdobę na drzwi z kwiatami i perfumy.
- To może.. może wisiorek z waszym zdjęciem!
- N-no... nie jestem pewien.. - chłopak podrapał się po szyi.
- To świetny pomysł, choć! - powiedziała niczym niezrażona Brittany i zaczęła ciągnąć go do jubilera. Po długim poszukiwaniu wybrali jednak ten idealny. Był przepiękny, i akurat w stylu Żanety! Zaciekle o czymś rozmawiali jak to przyjaciele, ale na ich nieszczęście musieli spotkać..
- Uuu.. a kogo ja tu widzę - zaśmiał się Alvin.
- Urgh.. - jęknęła rudowłosa.
- Britt, ale ja nie wiedziałem, że jesteś z Szymonem! - powiedział z wyszczerzem. Nastolatka już miała zacząć go wyzywać, ale do głowy przyszedł jej lepszy pomysł.
- Tak Alviś, wzięliśmy ślub w LA i mamy 10-cori dzieci! - odpowiedziała. Szymon wiedział już, że szykuje się kolejna ich kłótnia, i kolejna ganianina po sklepie i nie miał najmniejszej ochoty oglądać tego przedstawienia, więc odszedł, a rzucająca w siebie błyskawicami z oczu dwójka nawet tego nie zauważyła.
- Oh Britt, czemu nie jestem chrzestnym? - brunet nadal to ciągnął.
- Alviś, żeby być chrzestnym trzeba być choć troszkę inteligentnym - odpowiedziała dziewczyna z udawanym współczuciem.
- Słucham cię, jak zgaszonego radia.
- Jesteś głupszy, niż ustawa przewiduje!
- Czaisz się, jak rasowy skunks!
- Skunksa widzisz? Wiesz co, zmniejsz dawkę albo dilera!
- Co ty tam pierniczysz? A sorki, nie słucham pierdzielania o Chopinie!
- W ogóle wiesz kto to Chopin? - zapytała rudowłosa unosząc brew - w sumie nie ważne. Bo uszy sie myje, a nie o wannę trzepie!
- Ja przynajmniej mam wannę!
- Istniejesz w wersji z mózgiem?
- Z ta brwią, wyglądasz jak przez okno.
- I czego się szczerzysz? - zapytała w po chwili sama zaczęła się uśmiechać. Stali tak i kłócili się na środku galerii nie zwracając uwagi na śmiejących się przechodniów.
- Britt, lepiej się rozgrzej bo zaraz będziesz mnie gonić - powiedział chłopak nie tracąc uśmiechu.
- Dziękuję za ostrzeżenie, nie potrzebuję rozgrzewki - odpowiedziała z takim samym uśmiechem.
- Wiesz Britt, tak się zastanawiam.. - zaczął Alvin cofając się - co byś zrobiła, gdybym poprosił cię o rękę?
- Nic - opowiadała Brittany idąc za nim powoli - nie umiem mówić i śmiać jednocześnie.
- Ranisz! - chłopak ze śmiechem złapał się za serce i skulił.
- Oh Alvin, nie przejmuj się, Bóg też zaczynał od zera!
- Kochana, gdzie byłaś przez całe moje życie!
- Chowałam się przed tobą, i przestań już! - i tym oto sposobem strzeliła sobie pięknego facepalma. No jasne, że jak była jakakolwiek nadzieja że już nie będzie naruszał tematu bycia razem (dla żartów oczywiście) to teraz kompletnie ją zniszczyła. - Alvin, nie...
- O tak - szeroko się uśmiechnął.
- Nie.
- Tak!
- Nieee!
- Taaaak!
- Alvin, nie psuj tego. - powiedziała już poważnie. - Kupiłeś już prezenty?
- Wszystkim, oprócz ciebie - powiedział z błyskiem w oku - Bo my się nienawidzimy - dodał. Zaczęli kierować się bezwiednie w stronę wyjścia. Dziewczyna poczuła lekkie ukłucie w sercu, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Tak, masz rację - odpowiedziała i jak gdyby nigdy nic odeszła od niego bardzo szybkim krokiem, zostawiając go zdezorientowanego. Uwielbia się z nim kłócić, ale go kocha.. jak przyjaciela! Spędziła wiele tygodni w poszukiwaniu tej kurtki, a na gitarę polowała od miesięcy i wydała fortunę! On tylko się z tobą droczy idiotko! karciła się w myślach, ale nadal pozostawał cień niepewności.

24 GRUDNIA

WIGILIA

10:30

Pomimo wczesnej godziny, dom sióstr żył pełnią życia. Wszyscy byli zajęci. Eleonora z ciocią robiły ostatnie wypieki i potrawy, Żaneta sprawdzała czy na pewno wszystko jest posprzątane i sprzątała od nowa, a Brittny robiła ostatnie poprawki w ozdobieniu, w choince, stroikach i wszelkich dodatkach. Razem z Żanetą nakryły również stół. Pomimo, że chłopaki przychodzą dopiero o 16:30 razem z Dave'm one miały już wszystko zapięte na ostatni guzik. Gdy wybiła 12 wszystko było gotowe, a one mogły nareszcie zająć się sobą. Zjadły jeszcze po kanapce żeby się nie najadać przed poprawnym posiłkiem i ruszyły do swoich pokoi. Żaneta nie potrzebowała wielu przygotowań na żadne imprezy, ale tym razem postanowiła przygotować się wcześniej. Wybrała śliczny, skromny zestaw w który ubrała się dość szybko, a zrobienie makijażu zajęło jej około godziny. Więc o 14 była gotowa, a że nie miała co robić to usiadła na swojej kanapie i zaczęła czytać książkę.
Eleonora również na luzie podeszła do tematu ubioru. Umyła dokładnie ręce z mąki i resztek po gotowaniu i wyjęła swój nowy strój i szybko go założyła, a makijaż zajął jej mniej niż pół godziny, więc w wolnym czasie puściła sobie muzykę i zaczęła grać w simsy.
Lecz Brittany nie podeszła tak lekko do tematu szykowania się. Szybkim krokiem weszła do łazienki i spojrzała w lustro.
- No to zaczynamy - powiedziała sama do siebie i zaczęła zdejmować dresy. Wzięła długi, gorący prysznic łącznie z myciem głowy i zrelaksowana wyszła z łazienki. Podeszła do szafy i rozłożyła ręce. Po długim rozmyślaniu i przebieraniu w tonie ubrań wybrała jednak strój na dzisiaj. Położyła wszystko na łóżku i usiadła przed toaletką nadal w szlafroku i ręczniku na głowie. Nałożyła na twarz krem nawilżający, lekki podkład i korektor pod oczy. Następnie, utrwaliła wszystko pudrem w kamieniu i podkreśliła kości policzkowe różem. Umyła ręce i wróciła przed lustro. Udekorowanie oczu zajęło jej dużo więcej czasu, ale dała radę. Umalowana spojrzała na zegarek - 14:30. Nawet dobrze! Zdjęła ręcznik z głowy i zaczęła suszyć włosy. Gdy już miała pewność że nie ma suchych kosmyków, zrobiła sobie piękną fryzurę. O godzinie 15:45 miała pełny makijaż i fryzurę, więc mogła już się ubrać. Podeszła do łóżka i bez pośpiechu założyła piękne ubranie. Wsunęła na nogi buty i zadowolona podeszła do wielkiego lustra.
- Jeszcze jedno! - krzyknęła i mało co nie zepsuła sobie makijażu trzepiąc ręką o czoło. Podeszła do toaletki i wyjęła z niej szkatułkę. Z niej, potrzebowała swoich ślicznych dodatków! Gdy już je założyła zabrała się za paznokcie, które zajęły jej.. masę czasu! Gotowa podeszła do lustra i się uśmiechnęła.
- No, idealnie - powiedziała i psikając się malinowymi perfumami wyszła z pokoju o równej 16:30. Gdy zamknęła drzwi wyszły również jej siostry, które stanęły jak wryte na jej widok.
- Wow.. dziewczyny wyglądacie olśniewająco! - powiedziała na widok ślicznych sióstr.
- My? Dziewczyno ty wyglądasz jak..
- Gwiazda! - dokończyła Eleonora, a Brittany podziękowała z rumieńcem.
- Stresujecie się? - zapytała "gwiazda" gdy stanęły na szczycie schodów.
- Nie...
- Tak. - powiedziały jednocześnie i popatrzyły na siebie.
- Po kolei, ja ostatnia - powiedziała do nich - tylko się nie potknijcie - zaśmiała się jeszcze i zaczęły kolejno schodzić. Na końcu schodów czekali chłopacy, gdyż Dave w smokingu i Mili w pięknej sukience byli już w salonie. Pierwsza zeszła Ella. Zrobiła to bezstresowo i sprawnie, gdyż była w balerinkach.
- Pięknie wyglądasz - powiedział Theo gdy ją zobaczył.
- Dziękuję, ty też - uśmiechnęła się i poszli razem do salonu rozmawiając o wypiekach. Chłopcy wyglądali podobnie, garnitury. Różnili się tylko kolorami marynarek - Theodor miał zieloną, Szymon niebieską, a Alvin czerwoną i oczywiście rozpiętą. A skoro mowa o Szymonie to i o Żanecie, która szła delikatnie po schodach w stronę Szymona z uśmiechem.
- Jesteś śliczna - powiedział oczarowany chłopak i biorąc Żanetę za jej drobną rękę udali się na dół. Została tylko ich dwójka. W ogóle, Alvin nie wiedział po co czekał na przyjaciółkę. Ale czekał. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i ostrożnie, powoli zaczęła schodzić po schodach trzymając się lekko balustrady. Gdy tylko chłopak ją zobaczył oniemiał. Nie mógł patrzeć na nic innego. Jej uroda go totalnie przyćmiła.
- Aż tak źle? - zapytała z lekkim zdenerwowaniem stając koło niego.
- Nie - zaprotestował od razu - wow... wyglądasz... wow - Alvin nie mógł nic z siebie wydusić, a dziewczyna uśmiechnęła się i spuściła na chwilę głowę.
- Ty też wyglądasz całkiem wow - odpowiedziała z delikatnym nadal uśmiechem - idziemy? - wskazała na salon.
- Tak, idziemy gwiazdko - rzekł i biorąc ją pod rękę poszli wolnym krokiem do pięknego salonu. Pomieszczenie było ślicznie ozdobione. W centralnej części stał oczywiście biały stół z masą świec, potraw i naczyń. Obok, stała przepiękna choinka która była biało - pudrowa. Wszędzie wisiały lampki, stroiki i przeróżne rośliny. Beżowe ściany, brązowe meble, biały dywan i duży kominek pięknie komponowały się ze wszystkim i tworzyły jedną, ciepłą całość. Przyjaciele podeszli do stołu i usiedli obok siebie ( co wynikło z przymusu, gdyż przyszli jako ostatni i nie było innych wolnych miejsc ). Kolendy rozbrzmiały z magnetofonu i z tym momentem zaczęły się zaciekłe rozmowy i przekąszanie. Eleonora i Mili zajęły się w kuchni odgrzewaniem potraw na ciepło, a Theo po chwili zaczął im pomagać. O godzinie 17 podano pierwsze danie - barszcz czerwony z uszkami.
- Pyszny - pochwaliła Żaneta zjadając do końca, tak samo jak wszyscy zresztą.
- Cieszymy się, że smakowało - uśmiechnęła się ciocia - może teraz chwila przerwy i dopiero ryba po grecku?
- To teraz oże prezenty? - zapytał z nadzieją Theo.
- Prezenty dopiero jak będzie pierwsza gwiazdka - odpowiedzieli równocześnie Mili i Dave i wszyscy wybuchli śmiechem. Po chwili wszyscy znów zajęli się sobą, a Żaneta i Szymon wrócili do omawiania swojego planu.
- Może zatańczymy? - zapytał Alvin, ni stąd ni z owąd.
- Jasne - uśmiechnęła się Brittany i wstała. Akurat leciała wolna kolęda "Cicha noc", więc przyjaciele lekko skrępowani przytulili się do siebie w kiwali w rytm muzyki.
- Może jednak pokażemy im jak się tańczy wolnego? - powiedziała Brittany do ucha Alvinowi.
- Z największą chęcią - odpowiedział i przyjęli odpowiednie postawy. Po chwili, cały salon był ich, i wszystkie oczu były skupione na nich, lecz oni patrzyli tylko na siebie. Brittany co chwilę wirowała i lądowała w objęciach chłopaka. Po kilku przetańczonych kolędach usiedli zmęczeni do ryby po grecku. Była przepyszna! Po zjedzeniu, Theodor i Eleonora stanęli przy oknie w poszukiwaniu pierwszej gwiazdy.
- Jest! - krzyknęli razem ucieszeni - Możemy już otworzyć? - zapytali proszącymi oczkami.
- Dobrze... Brittany, rozdajesz - Mili uśmiechnęła się do dziewczyny która podeszła do przepełnionej prezentami choinki.
- Najpierw ciocia. Chodź mi tutaj! - powiedziała z uśmiechem kucając przy drzewku i wyjmując 9 prezentów.
- Dziękuję kochani - uśmiechnęła się i wzięła prezenty.
- Dave - znów uśmiech i przekazanie tej samej liczby prezentów.
-Teraz.. Theoś, choć tutaj! - zaśmiała się i chłopczyk odrazu przybiegł. Było dla niego na prawdę, bardzo dużo prezentów! Ledwo co zabierając się na dwa razy przesiadł się na kanapę czekając na Eleonorę.
- Ella - przekazała siostrze również, wielką furę prezentów i ta podeszła do Theo. Gdy tylko wszyscy będą już mieli, rozpakują wszystkie!
- Żan - znów uśmiech - nie wiem, jak to wszystko zmieściło się pod tą choinką - wszyscy się zaśmiali, a Żaneta wzięła prezenty na drugą kanapę, czekając na Szymona.
- Szymeek! - przeciągnęła jego imię i podała mu po kolei wszystkie podarunki.
- Alvin - wyszczerzyła się - tobie to będzie potrzebny jakiś tramwaj na to wszystko - zaśmiała się. - Choć przeniesiemy to wszystko tam - wskazała wolne miejsce w pokoju i przenieśli razem około 25 prezentów (to się nazywa gwiazdka!) jego i od razu prezenty Brittany.
- Sporo ich - westchnęła.
- Trochę - zaśmiali się, znowu. - I to jakie wielkie!
- No ba - wyszczerzyła się -I tak nie ma od kogo co.. więc zaczynasz.
- Dobra.. to chcę ten największy! - powiedział i wziął wielkie pudło, a Brittany ścisnął się żołądek. To od niej. Chłopak niezdarnie rozpakował pudełko i zaświeciły mu się oczy. Szybko ale delikatnie wyjął pokrowiec i położył na ziemi.
- To żart - szepnął - Brittany, ty to widzisz?
- Odpakuj, może to skarpetki - zaśmiała się nerwowo. Chłopak posłuchał przyjaciółki i delikatnie odsunął i otworzył opakowanie. Jego oczy przypominały spodki, a usta aż się otworzyły. Ostrożnie uniósł instrument i delikatnie dotknął.
- A-ale.. jej.. jej nie produkują.. jest jedyna na świecie.. jak udało ci się ją dostać? - zapytał nie odrywając wzroku od gitary - to antyk.
- A skąd wiesz że to ja?
- Brittany, nie rób ze mnie idioty - zaśmiał się, odłożył delikatnie cenny przedmiot i wstał.
- Dziękuję, jesteś najlepszą przyjaciółką! - powiedział i przytulił Brittany (chyba pierwszy raz w życiu!) i obkręcił wokół własnej osi lekko zmieniając ich położenie.
- Stop! - krzyknęli jednocześnie Żaneta i Szymon, a oczy wszystkich skierowały się na nich.
- Co się stało? - zapytał Dave.
- Stoją pod jemiołą - odpowiedział z wyszczerzem Szymon wskazując na Brittany i Alvina, z których twarzy odpłynęła cała krew gdy spojrzeli nad siebie.
- Nie. - warknęli oboje, ale się nie ruszyli.
- Tradycja, to tradycja - zaśmiała się Żaneta.
- To nie takie straszne - dołączyła do niej Mili.
- My się nienawidzimy! - krzyknęli znów oboje nadal stojąc w objęciach.
- Widać - zaśmiali się wszyscy oprócz "pokrzywdzonych".
- Nie. - powiedzieli ostatecznie i odeszli od siebie. Następne godziny minęła na rozpakowywaniu prezentów i rozmów o wszystkim i o niczym.
- Chłopaki, pomagamy dziewczynom sprzątać - zarządził Dave o godzinie 21, gdy Mili już zaczynała usypiać. Nikt nie składał protestów, o dziwo. W 8 osób sprzątanie poszło błyskawicznie. Dave i Mili zajęli się zmywaniem, Ella i Theo przynosili im naczynia, Szymon i Żaneta sprzątnęli wszystkie plamy i papiery z salonu, a Alvin i Brittany spakowali chłopakom prezenty do wielkich toreb (oprócz gitary Alvina którą sam się uparł nieść i kurtki którą założył), a dziewczynom poprzenosili do pokoi. Wszystko to zajęło im może z pół godziny. Ale jeszcze się nie rozeszli wszyscy, gdyż Mili zaprosiła chłopaków na noc. Widać było na pierwszy rzut oka, że coś jest między nią i Dave'm szczególnie, że spali w jednym pokoju. Theodor niby też spał w pokoju Elli, jak Szymon u Żanety ale na materacach, a w dodatku nic przecież nie zrobią. Alvin za to miał spać w pokoju Brittany na materacu, co nie spodobało się tej dwójce. Brittany nie miała ochoty na chłopaka w swoim pokoju, a on nie chciał spać w różowym pokoju. Ale nie protestowali, nie chcieli psuć świąt. Gdy już wszyscy spali (nie dziwmy się, była 23:30) oni jeszcze siedzieli sami w salonie, ale nie przeszkadzało im to. Nagle Alvin wyjął swoją gitarę.
- Co sobie panienka życzy? - zapytał głębokim głosem, a Brittany się zaśmiała.
- Ulepimy dziś bałwana? - zaproponowała, a Alvin zaczął grać Gitara była świetna, i gdy usłyszał jej dźwięk zapomniał o słowach. Wtedy Brittany wpadła na pewien pomysł. Może i nie śpiewała od 5 lat... i może czas to zmienić? Zastanawiała się chwilę i wstała. Chłopak nawet tego nie zauważył. Stanęła przed nim.


Do you wanna build a snowman?

Zaczęła cicho i nieśmiało.

Come on let's go and play

Było to ju trochę głośniej, ale nadal nie wyrwało chłopaka z transu.

I never see you anymore
Come out the door,
It's like you've gone away
We used to be best buddies
And now we're not


Chłopak się ocknął i znieruchomiał.

I wish you would tell me why
Do you wanna build a snowman? 


Spojrzał na nią. Pierwszy raz słyszy jej głos.

It doesn't have to be a snowman

Okay, bye


Dokończyła, a chłopak znów zaczął grać z uśmiechem nie odrywając od niej wzroku.


Do you wanna build a snowman
or ride our bike around the halls?


Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.

I think some company is overdue
I've started talking to
The pictures on the walls
It gets a little lonely
All these empty rooms
Just watching the hours tick by...

(tick-tock tick-tock tick-tock tick-tock)

Zapomnieli o tym, że na górze śpią domownicy. Oprócz Żanety i Szymona, którzy czytali, a gdy usłyszeli dźwięk gitary zeszli na schody. Ale oni ich nie widzieli.

Do you wanna build a snowman
Do you wanna build a snowman
Doesn't have to be a snowman
Don't have to be a snowman

Okay, bye

Elsa, please, I know you're in there
People are asking where you've been
They say "have courage"
And I'm trying to
I'm right out here for you
Just let me in
We only have each other
It's just you and me
What are we gonna do?

Do you wanna build a snowman?
Do you wanna build a snowman?
We doesn't be a snowman

Okay, bye

Zakończyli patrząc sobie w oczy. Alvin wstał odkładając instrument.
- Masz.. piękny głos - szepnął stając przed nią. Dzieliło ich kilkanaście centymetrów.
- Ty też - odpowiedziała. Głuchą ciszę zagłuszało tylko głośne bicie ich serc.
- Nienawidzę cię - powiedział.
- Ja ciebie też - dodała nie odrywając wzroku od jego fabryki czekolady.
- Różowa landryna - szepnął.
- Czerwona zaraza - odpowiedziała.
- Stoimy pod jemiołą - powiedzieli jednocześnie. Patrzyli się tak na siebie jeszcze dobre kilka minut. - Mam coś jeszcze dla ciebie - powiedział i nie odrywając oczu od jej oczu wyjął z kieszeni marynarki małe pudełeczko. Widać było to wszystko tylko dzięki światłu z choinki. Chłopak podał podarunek, a Brittany delikatnie go otworzyła i przeniosła na niego wzrok.
- Jest piękny - powiedziała otwierając wisiorek w kształcie serca i zaniemówiła. - zapniesz mi? - zapytała nagle i odwróciła się powoli.
- Tak - szepnął i delikatnie zapiął naszyjnik. Dziewczyna znów się do niego odwróciła.
- Znów jemioła.
- Tak.
- Tradycja..
- Nie można jej łamać..
W pewnym momencie zaniemówili. Chłopak położył dłoń na policzku Brittany, a ona ułożyła ręce na jego barkach. Gdy dzieliło ich zaledwie kilka milimetrów dziewczyna dodała
- Ja ciebie też - i wtedy ich usta złączyły się w długim, wyczekiwanym pocałunku.

Nikt nie miał pojęcia, że całą tą sytuację sprzed kilku miesięcy widzieli Szymon i Żaneta. Ale nie mieli też ochoty wszystkim tego rozgłaszać. Alvin i Brittany byli w szczęśliwym związku, w którym i tak się kłócili jak wcześniej więc nie było nigdy nudno. Dave i Mili za dwa miesiące biorą ślub. Tak, nareszcie doszli do tego, że będzie to najlepsze rozwiązanie! Wszyscy więc przeprowadzają sie do Miami - do wielkiego domu na brzegu morza, tak wielkiego że każdy oprócz małżeństwa będzie miał osobne pokoje i łazienki, będzie studio nagraniowe i dwa pokoje gościnne, wielka kuchnia, salon, taras i podziemna siłownia i basen z jacuzzi. Dom ma 3 piętra i piwnica + strych. Żaneta i Szymon byli ostatnio na kilku wspaniałych randkach i też postanowili dać sobie szansę. Theodor i Eleonora spędzają ze sobą każdą chwilę, gotując, chodząc na spacery, też im się powodzi. Wszystkim się ułożyło. Są szczęśliwi. Jak to dobrze, że miłość potrafi tak uszczęśliwić tyle stworzeń.






No sieeeeemkaaa! :D Dzisiaj 23.12.2015, a wiecie co to za data? Rocznica bloooga! :D No więc życzenia to gdzie indziej, ale to jest oto fanfick z tej okazji oraz z okazji Świąt <3 Pisałam ten fanfick od 2 miesięcy ludzie -.- więc proszę o komentarze! Czy się podobał, czy nie? :D I to nie pierwsze "szaleństwo" na rocznicę, zobaczycie :D Dla mnie to wyjątkowy dzięń ^^ Zdaję sie na wasze opinie ;*



2 komentarze:

  1. O. Mój. Boże.
    To jest zajebiste! :D Kilka razy musiałam powstrzymywać się przed atakiem śmiechu *no w końcu wszyscy śpią, nie?* xd
    Wyłapałam kilka błędów, zapewne literówek xD
    Naprawdę genialne... *u*Jak mogłoby się nie podobać?!

    Yay, rocznica! Em... Wszystkiego najlepsiejszego! Weny i czasu! :* I wiernych komentatorów :3 *to naprawdę kreatywne życzenia jak na mnie xD*

    Nie pierwsze szaleństwo? xD Ja już się boję xD
    Dobra, idem spać, później spróbuję napisać coś bardziej sensownego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow.. dziewczyno.. wow *normalnie jak Al XD *
    To jest fantastyczne!
    I ta piosenka jak dla mnie pasowała idealnie! Były sceny romantyczne w lul zabawne.. no mega!
    Widziałam kilka literówek, ale to nic ;)
    Warto było na niego czekać haha :D
    I to zakończenie ^^ Normalnie jak w prawdziwej książce haha :D
    No poprostu mega i tyle ! <3 :D
    A teraz ide czytać dalej bo tyle dodałaś w jeden wieczór że miazga XD

    OdpowiedzUsuń