The Magic School cz. 16

Heykaaaa! Jako że rozpoczęłam wczoraj ferie, postanowiłam was trochę porozpieszczać :D Lepiej dla was! Widzicie, jak ja o was myślę :D <3 :*



NARRATOR

Rudowłosa leżała pod kołdrą z uśmiechem, zadowolona ze swojego snu. Czuła że wróciła jej ważna część osobowości. Była godzina 6, ale Żaneta, Eleonora i Sara postanowiły ją w końcu obudzić. Wszystkie trzy weszły na palcach do pokoju rudej i stanęły przed łóżkiem.
- Jak zrzucimy z niej kołdrę to nas zabije - szepnęła Ella.
- Tym bardziej jak oblejemy ją wodą - dodała Żaneta.
- Tak czy inaczej nas spróbuje zabić - podsumowała Sara ze śmiechem. Podeszła już normalnym krokiem o okna i odsłoniła zasłonki wpuszczając ranne światło. Zauważyła również Leo, Szymona i Theodora którzy to samo robili w pokoju Alvina. Puścili sobie cwane uśmieszki i chłopaki pokazali kubeł wody nad łóżkiem Alvina.
- Hey, chodźcie tutaj! - krzyknęła szeptem Sara do dziewczyn które w natychmiastowym tempie znalazły się przy oknie. Szymon trzymający wiadro stanął dokładnie nad głową Alvina i szybkim ruchem wylał na niego zawartość naczynia. Chłopak szybko zerwał się z mokrej pościeli ze wściekłą, zdezorientowaną i zaspaną miną, a wszyscy obecni w pomieszczeniu jak również w domu na przeciwko wybuchli nieopanowanym śmiechem.
- My tego Britt nie zrobimy - powiedziała lekko uspokojona Żaneta nadal z wielkim uśmiechem.
- Briiiiiityyyy! - zawołały nagle wszystkie i zaczęły głośno klaskać, na co rudowłosa zaczęła mruczeć w proteście i chować się pod kołdrę.
- Wstajemy!
- No już, już Britt! Jedziemy do Warszawy, a wiesz że lot trwa 2h, a masz tylko godzinę na ogarnięcie i spakowanie się na jeden dzień... - powiedziała Sara z pewną miną, a Brittany natychmiast zerwała się z łóżka.
- GODZINĘ?! - krzyknęła.
- No tak - powiedziała ze śmichem Ella.
- Ja się muszę szykować, z drogi! - wstała szybko z łóżka i jak torpeda znalazła się w łazience, i to już z ubraniami!
- No, to ja się zajmę prowiantem jak już mamy Britt z głowy - zaczęła Ella i zeszła na dół.
- To ja spakuję potrzebne rzeczy - uśmiechnęła się Żaneta wychodząc.
- A ja się ubiorę - zakończyła Sara w drodze do szafy. Żaneta i Ella nie miały już tego problemu, gdyż od dobrej godziny były gotowe. Blondynka ubrała się i umalowała bardzo szybko, więc zeszła do Elli pomóc w przygotowaniu prowiantu. Ruda za to wszystko robiła tak strasznie szybko, że sama się sobie dziwiła. Ubrała się w kilka minut, to samo z makijażem. Do torebki spakowała telefon, aparat, słuchawki, kosmetyczkę, okulary przeciwsłoneczne, klucze i wodę. Miała tam też obowiązkowo gumy i chusteczki oraz błyszczyk. Założyła na lewą rękę złoty zegarek i w biegu schowała jeszcze ładowarkę. Spojrzała na zegar nad lustrem - 6;55. Akurat! Przejrzała szybko swoje dzieło i zadowolona zeszła na dół.
- Wzięłam kanapki i twoją sałatkę więc możemy już jechać - oznajmiła Sara.
- To chodźmy podbić Warszawę! - krzyknęła i wszystkie ze świetnymi humorami opuściły mieszkanie. Na ławce przed domem czekali już chłopcy. Wszyscy wyglądali świetnie! Theo ubrał się w szare spodnie, zieloną bluzę i buty sportowe w tym samym kolorze. Szymon miał na sobie zwykłe jeansy i niebieską koszulę, czarną kurtkę skórzaną oraz niebieskie buty. Leo i Alvin założyli beżowe spodnie z niższym krokiem, sportowe długie, czarne buty oraz bluzki w swoich ulubionych kolorach, a na to skórzane kurtki. Obaj pozostawili dłuższe włosy w artystycznym nieładzie, w odróżnieniu od braci którzy postawili je na żel. Wszyscy przytulili się na powitanie i ruszyli do limuzyny która zawiezie ich na lotnisko.
- Obudziła mnie woda tak zimna jak na wyspie - powiedział Alvin do swojej ukochanej obejmując ją ramieniem i poprawiając na nosie czarne okulary.
- A mnie stado wyjców umiejących klaskać - odpowiedziała dziewczyna i również założyła czarne okulary.
15 minut później byli już w samolocie. Nie musieli oddawać bagażu, odprawa ich ominęła wiec wszystko poszło sprawnie. Sara siedziała razem z Brittany, Ella z Żanetą na siedzeniach obok. Za nimi siedzieli Szymon i Teo, a za rudą i blondyną Alvin z Leo. Dziewczyny po lewo (Żan i Ella) postanowiły się zrelaksować. Jedna zaczęła czytać książkę, a druga postanowiła się przespać. Chłopaki za nimi robili dokładnie to samo. Za to stowarzyszenie po prawej stronie nie było tak spokojne. Dziewczyny chciały spokojnie posłuchać sobie muzyki, ale mając za sobą Alvina i Leo było to raczej niemożliwe. Co chwilę ich głowy znajdowały się obok swoich wybranek  to wyciągając słuchawki, a to gadając coś bez sensu, a to narzekając na nudę albo spoglądając w ich okna, bo te po ich stronie mają ''słabe widoki''.
- Alvin, dajże ty mi spokój!
- Nigdy - powiedział z wyszczerzem brunet.
- Leo, zaraz cię wyrzucę osobiście z tego samolotu!
- Powodzenia - zaśmiał się chłopak.
- Za jakie grzechy... - westchnęły zsynchronizowane dziewczyny.
2 godziny na szczęście minęły szybko, a już po trzeciej stali zadowoleni przed lotniskiem.
- To najpierw CNK - powiedział Szymon patrząc na plan w dłoni Żanety.
- A jaśniej?
- Centrum Nauki Kopernika, na prawdę jest tam fajnie! - dodała dziewczyna i wszyscy ruszyli w stronę wyznaczonego miejsca. Mimo początkowej niechęci, wszyscy spędzili tam wspaniałe aż 5 godzin! Robili masę zdjęć, co chwilę się śmiali, ganiali, obejrzeli każdy punkt. Gdy zgłodnieli poszli na stołówkę zjeść szybko obiad i wrócić do zabawy. Największą atrakcją były oczywiście karty oraz parkiet taneczny z przyciskami.
- Teraz Muzeum Powstania Warszawskiego - zarządziła Brittany stojąc przed mapą obok CNK. Nikt nie protestował więc ruszyli na pieszo w tamtym kierunku. Droga minęła im na śpiewaniu, rozdawaniu autografów przez braci oraz na kolejnych zdjęciach. W muzeum największą atrakcją były tunele, ale nikt się tym razem nie śmiał. Wszyscy zachowali się stosownie do miejsca, nawet Alvin i Leo. Widać że szanują tych ludzi, a szczególnie po filmie "Miasto Ruin" - 10 minut które zapamiętuje się na zawsze, łezka kręci się w oku.
- To teraz Pałac Kultury - zaproponowała Sara. Wszyscy się zgodzili, ale już po godzinie wszyscy stamtąd wyszli.
- Zakwasy będę miała przez następny miesiąc!
- Więcej tych schodów zrobić nie mogli!
- To się odstresujecie na wielkim lodowisku na stadionie - zaśmiali się Alvin i Leo.
- A potem w Łazienkach Królewskich - dodała Żaneta z Szymonem.
- A na końcu w ZOO! -wykrzyknęli razem najmłodsi. Cały dzień zleciał im cudownie. Narobili masę zdjęć, nieustannie się śmiali. Na lodowisku urządzili sobie wyścigi, które wygrał o dziwo Szymon! Oczywiście jako kolejne pamiątki z Warszawy posłużą im siniaki od upadków.W Łazienkach trochę odpoczęli, pospacerowali i posiedzieli. W ZOO nie obeszło się od wygłupów, krzyków, upodobniania do małp i gonitw.
- Szkoda, że musimy wracać - westchnęła Ella w samolocie. Droga powrotna wszystkim minęła spokojniej, gdyż dosłownie wszyscy spali wyczerpani wrażeniami. Do domu ledwo co doszli przed północą.
- Dobranoc - powiedzieli chórem wszyscy ziewając i udając się do swoich pokoi.



*********************************************************************************



Krótkie, ale cóż... mówiłam, że to taki bonusik :D Ostatnio sama byłam w Warszawie więc zainspirowana postanowiłam wysłać tam i naszych bohaterów ;) Może być? ^^ Taka sielanka, każdemu potrzebna :D