piątek, 6 stycznia 2017

One Shot 1 (3)

***

- Alvin - mówię cicho, niekontrolowanie ochrypłym głosem od płaczu. Unoszę na niego duże, zapłakane oczy, a on głaszcze mnie delikatnie po policzku. 
- Hm, maleńka?
- Zabierz mnie stąd... Proszę -spuszczam wzrok, zaciskając lekko dłonie. On kiwa głową i pomaga mi wstać, biorąc za ręce. Opieram się o niego i wyprowadza mnie z sali. Wdzięczna, tuż za progiem oddycham z ulgą, rozluźniając się.

***

Otwieram oczy. Marszczę brwi. Nie pamiętam żebym przyszła do domu. O nie nie nie. Nie pamiętam. Nie wiem. Oczy mi się szklą. Zaczynam się trząść. Każda komórka ciała wypełnia się bólem. Boję się. Nie nie nie. Proszę. 
- Nat... Natalia, skarbie - Aksamit. Przytul. Proszę. Proszę przytul. Zbierz te ręce. Nie chcę ich. Nie chcę. Proszę. - Ćśśś... - delikatnie mnie przytula. Lubię to. Jednak się nie ruszam. Płaczę. Zabiera łzy kciukiem. Lubię jego dłoń. Ma ładną skórę. Lawenda. Pachnie lawendą. Uspokajam się. Nie zabiera dłoni. Śliczna skóra. 
- Już dobrze, kochanie... Ich tu nie ma - szepcze mi cichutko na ucho. Rozluźniam się. On wie. 

***

Śmiejąc się z żartu tandetnego żartu blondyna, obserwując mijającą za szybami drogę, co chwilę przenoszę wzrok na chłopaka za kierownicą. Przechylam głowę, gdy mnie na tym przyłapuje z wyszczerzem. 
- Podziwiasz widoki? - pyta uchachany. 
- Oh, piękne te drzewa, wiesz? - uśmiecham się słodko, a on mruży oczy, podczas gdy ja wpadam na genialny pomysł. Niewinnie kładę jedną dłoń na jego udo, blisko rozporka, a on od razu zwalnia. 
- Prowokujesz - mruczy, mocniej mrużąc oczy. Kiwam niewinnie głową, przesuwając dłoń w górę. - Ostrzegam, to jest las - muskam opuszkami palców wybrzuszenie na spodniach, lepiej eksponując biust przez pochylenie do przodu. - Kina, ostrzegam - mruczy już lekko ochryple. Zaciskam dłoń. Zjeżdża na bok do lasu. 

***

" Stoję uśmiechnięta, zaczesując kosmyk blond włosów za ucho. I tak rozwiewa je wiatr, na co wesoło się śmieję. W końcu staję przy mikrofonie, spoglądając błyszczącym wzrokiem w ukochane, orzechowe oczy bruneta. Biorę głęboki wdech, i czysto śpiewam właśnie dla Niego.

Zatańcz ze mną jeszcze raz 
Otul twarzą moją twarz 
Co z nami będzie? - za oknem świt 
Tak nam dobrze mogło być 

Gdy ciebie zabraknie i ziemia rozstąpi się 
W nicości trwam 
Gdy kiedyś odejdziesz 
Nas już nie będzie i siebie nie znajdziesz też 
Zatańcz ze mną jeszcze raz 
Chcę chłonąć każdy oddech twój 
Co z nami będzie? - uwierz mi 
Tak jak ja nie kochał nikt 

Gdy ciebie zabraknie i ziemia rozstąpi się
W nicości trwam
Gdy kiedyś odejdziesz
Nas już nie będzie i siebie nie znajdziesz też 
Nas już nie będzie i siebie nie znajdziesz też 

W salonie wśród ciepłych świec 
Już nigdy nie zbudzisz mnie 
Już nigdy nie powiesz mi 
Jak bardzo kochałeś mnie 
Kochałeś mnie, kochałeś mnie... 

Czy słyszysz jak tam daleko muzyka gra? 

Zatańcz ze mną, jeszcze raz

Gdy ciebie zabraknie i ziemia rozstąpi się
W nicości trwam
Gdy kiedyś odejdziesz
Nas już nie będzie i siebie nie znajdziesz też

Zatańcz ze mną, ostatni raz

Nas już nie będzie i siebie nie znajdziesz też" 

Budzę się. Gwałtownie. Siadam. Auć. Boli. Krzywię się. Przełykam ślinę. Rozglądam się gorączkowo. Szybko oddycham. Skulam się. Nie nie nie. Boli. To boli. Łapię się za głowę. Ciągnę włosy. Nie chcę ich. Próbuję wyrwać blond pasma. Nie chcę ich. Nie chcę. Boli. Zaczynam krzyczeć. Nie nie, bo będą źli. Zamykam usta. Bezgłośnie płaczę. Kołyszę się. Pomocy. Pomocy. Pomocy. I wtedy wchodzi On. Nie patrzę na niego. Od razu mnie przytula. Mocno. Chcę się schować. Chowa mnie w swoich ramionach. Lubię jego ramiona. 
- Ćśśś... Spokojnie, maleńka, już dobrze... Jestem tutaj, spokojnie... - znów ładnie mówi. Spokojnie. Tak, spokojnie. Aksamitnie. Lubię aksamit. Wykonuję polecenie. Nie boli. On wie. 

***

Obserwuję bruneta o czekoladowych oczach, uśmiechając się do niego lekko. Przechylam głowę, wsłuchując się w czyste dźwięki jakie uzyskuje z gitary. Opieram lekko głowę o jego ramię, a on cmoka mnie w rude kosmyki. Zaczynam cichutko, czysto, tylko dla siebie podśpiewywać szeptem do melodii. Daję się przytulić. Wzdycham cicho, spoglądając mimowolnie na nadgarstki pokryte masą blizn. Chłopak podąża za moim wzrokiem, na chwilę, jak zawsze, zamierając. Odwracam szybko wzrok, pociągając ręce do brzucha i je przytulając. Pamiętam dokładnie dzień, w którym przestałam być nieustraszona. 

***

Ciężko dysząc, leżę pod chłopakiem na przednim, położonym siedzeniu. Blondyn ma nos w mojej szyi, ja w jego włosach, oboje próbujemy się uspokoić. 
- Wpędzisz mnie do grobu - mruczy ochryple, a ja się uśmiecham. 
- Przynajmniej nie siedzisz już na wózku - przechylam głowę, bawiąc się strupkami na jego plecach od moich paznokci. - Nie moglibyśmy robić tylu rzeczy... 
- To były najgorsze dwa miesiące mojego życia. 

*************************************************************************

...I jak? 
:D 
Podoba się, maybe? :3 ^^ 

2 komentarze:

  1. GE-NIAL-NE!
    Teraz nie będę w stanie myśleć już o niczym innym niż o tym, co się stało te dwa miesiące temu XD
    Btw, podoba mi się ten styl pisania :)
    Wenki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciężko mi się to czyta naprawde cholerne ciężko qle mimo wszystko to jakie by nie było i tak będzie zajebiste z wielu powodów. I WENY Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń