piątek, 25 listopada 2016

WRACAJMY DO ŻYCIA

YUP xD
Wróćmy do życia xD
Co to za życie bez bloga XD
TO NIE ŻYCIE! :D
1.No więc, zmienimy terminy doddawania rozdziałów - nie liczyłabym na piątki wieczorem, raczej sobota/niedziela. Zrobię wszystko żeby być regularna xD
2. Jak już wspominałam, I NEED YOUR HELP!
3. Nowa seria czy kontynuujemy tą?
4. KTO ZE MNĄ ZOSTAŁ???

sobota, 12 listopada 2016

Rozdział 23



*************************************************

Następne kilka dni podróży minęło im bez większych problemów. Codziennie mieli podobny schemat - wyruszali z samego rana, tuż po wschodzie słońca, śniadanie składające się z coraz bardziej suchego chleba i lodowatej wody jedli jak największą ucztę podczas marszu, chwila odpoczynku, obiad - to samo co śniadanie, i powtarzający się do wieczora schemat, kilka godzin snu i od nowa. Jednak to wszystko coraz bardziej wprawiało ich w irytację, zmęczenie, nieustający chłód mocno dawał się we znaki, a prowiantu zaczynało im brakować. Jak zbawienie powitali pierwsze oznaki osiedlenia się ludzi, z jeszcze większą, nieopisaną radością witając lotnisko. Jednak pierwszym, co zrobili była dłuuuuga, gorąca, relaksująca kąpiel i przebranie się w naprawdę ciepłe ubrania, a następnie, dzięki gościnności gospodarzy, usiedli wszyscy przy ciepłym kominku, pod grubymi kocami zajadając się wręcz gorącym rosołem, a następnie kurczakiem z ziemniakami. Po zaspokojeniu największych potrzeb, dopiero zaczęli odczuwać mocne zakwasy, siniaki na stopach, odmrożenia na dłoniach i nosach oraz ostre przeziębienia i gorączki. Tak więc Theo i Ella od razu usnęli w swoich objęciach, Finnick patrzył błyszczącym wzrokiem na śpiącą w jego ramionach ukochaną, Seba spał najbliżej kominka, a Alvin i Brittany, mocno w siebie wtuleni, pod grubym kocem patrzyli sobie głęboko w oczy, usypiając wspólnie jako ostatni.
Na następny dzień, po pysznym, gorącym śniadaniu, szybkim, ciepłym prysznicu i przebraniu się w ocieplane ubrania podziękowali pięknie gospodarzom, wychodząc niechętnie, ale z nową energią z ciepłego mieszkania i kierując się wskazaną drogą na lotnisko. Tam, wykupili pierwszy, najbliższy lot do swojego miasta dzięki kartom które Brittany i Alvin mieli w swoich ubraniach, i którzy wyciągając je wymienili zadziorne, rozbawione spojrzenia. Gdy już oddali bagaże i czekali tylko na samolot, odetchnęli z ulgą.
- Nareszcie do domu - westchnęła Brittany, ściskając dłoń chłopaka.
- Ciekawe ile nas nie było - przechyliła głowę Mia, opierając ją na ramieniu Finnicka.
- Na pewno długo... - dodała Ella, zajadając z Theo jeszcze ciepłe ciasteczka.
- Cóż, was na pewno - uśmiechnęła się szeroko ruda - Sarze i Żan opadną szczęki aż do podłogi!
- Jeeezu, już mnie uszy bolą od tych pisków - jęknęli nadal Alvin, Finnick i Seba, wymieniając rozbawione spojrzenia.
- Ey! - Britt lekko walnęła w ramię bruneta o czekoladowych oczach, jednak nie tracąc szerokiego uśmiechu - Mamy prawo!
- Oczywiście, mała - puścił do niej oczko, zaraz obejmując w pasie, przyciągając do siebie i cmokając czule w usta.
- Pasażerowie lotu 1765 proszeni o wejście na pokład - odezwał się łagodny głos z głośników i wszyscy, jak jeden mąż wstali z krzeseł, kierując się do bramek.

**************************************************************************

HA!
UDAŁO MI SIĘ! :D :D :D
Może nie jest to zaskakująco długie, czy ciekawe, ale... MOJA WENA POWRÓCIŁA Z WAKACJI I WYCIEŃCZENIA! :D ...przynajmniej na jakiś czas xD
Matko, kiedy ostatnio był jakikolwiek rozdział? >.<
Przepraszam!
POSTARAM SIĘ XD
No dobra, jak wam się podoba??? :D