No dobra, rozdział!
To kontynuujemy to, co napisała KINIA3500! :)
- Nie dam rady! - mówi z westchnieiem Żaneta i zamyka z trzaskiem książkę.
Szyman patrzy na nią zza okularów.
- Żan.. Przeczytałaś zaledwie dziesięć stron.. - mówi chłopak.
- Wiem, ale.. Mam wrażenie, że gdzieś daleko dzieje się coś ważnego.. - patrzy mu w oczy - Że powinniśmy tam być..
Niebieskooki patrzy na nią zamyślony.
- Szymon, no powiedz coś! - krzyczy dziewczyna zrywając się nagle, gdy cisza trwa parę minut.
- Nie wiem co o tym myśleć.. - mówi Szymon i wychodzi z pokoju.
- Uspokoiłaś się już? - pyta Leo, siedząc na kanapie i tuląc Sarę z ramionach.
- Nie wiem.. - odpowiada dziewczyna jakby nieobecnym głosem, patrząc w martwy punkt.
Przez chwilę para siedzi w ciszy.
Po chwili rozlega się trzaśnięcie drzwiami i mija ich zamyślony Szymon.
- Hej, stary stało się coś? - pyta go z niepokojem Leo.
Chłopak wzdycha ciężko i siada obok nich na kanapie.
- Żaneta jest jakaś dziwna.. Mówi coś o "czymś ważnym".. O jakimś wydarzeniu, gdzie jesteśmy potrzebni.. - patrzy na parę.
- Pójdę do niej.. - Sara wstaje z objęć Leo i rusza do pokoju siostry.
*****************************************************
- Zróbmy sobie postój, co? - pyta Mia dysząc ciężko, łapiąc Finnick'a za ramię.
Chłopak który idzie przodem odwraca się i patrzy na zdyszanych i drżących z zimna przyjaciół.
- OK, zatrzymajmy się.. - mówi i zbacza z drogi kierując się w stronę wysokiego modrzewia.
Siódemka nastolatków siada pod drzewem i otula się szczelniej kocami.
Ella i Theo rozpalają ognisko i przygotowują skromny posiłek z sucharów i konserw.
Alvin bierze jedną z porcji i podsuwa ją swojej dziewczynie.
- Brittany, mała... Zjedz coś.. - niemalże prosi brunet.
Dziewczyna wpatruje się nieobecnym głosem w przestrzeń.
- Brittany... - chłopak unosi rękę i delikatnie dotyka ramienia rudej.
Dziewczyna wzdryga się i po jej twarzy spływa strumień łez.
- Bri.. - zaczyna znowu Alvin, ale przerywa mu krzyk Sebastiana.
- Uciekacie, uciekajcie! - wrzeszczy chłopak i wskazuje na ciemne cienie z błyszczącymi ślepiami wyłaniające się z ciemności.
Zwierzęta zwabione zapachem mięsa, wyszły z buszu, mimo strachu przed ogniem i ludźmi.
- To wilki! Uciekajcie!
Wszyscy zrywają się z miejsc i zostawiając wszystko rwą się do biegu w przestrzeń
****************************************************************************************************************************
Alvin, trzymając swoją dziewczynę w ramionach błyskawicznie wleciał na jedno z najwyższych, a równocześnie jedynych drzew w tym regionie. Finnick i Mia zaraz wlecieli za nimi, jeszcze wyżej, a Theo i Ella znaleźli kryjówkę na jednej z lodowych skał. Brunet o czekoladowych oczach nie myślał o niczym innym, tylko o tym że nareszcie, mimo wszystkiego tego co się dzieje, trzyma cały swój świat w ramionach. Wtulił jej nos w zimne, otulone kapturem włosy, ukrył w swoich ramionach i głęboko wzdychając rozkoszował się tą chwilą gdy i ona się w niego wtulała.
Po kilku godzinach spędzonych na drzewie, cała grupka znacznie odpoczęła, mimo sytuacji która ich do tego zmusiła. W końcu, po porozumieniu się ze sobą krzykami, wszyscy zeszli z drzewa, jednak cały czas uważnie się rozglądając.
- Może jednak powinniśmy zostać tam na górze? - zapytała niepewnie Mia, wczepiając się w Finnicka jak kleszcz.
- Mała, musimy iść dalej... Im szybciej to zrobimy, tym szybciej będziemy w domu! - chłopak cmoknął ją w czubek głowy i mocno przytulił, ukrywając w swoich ramionach i uśmiechając się pod nosem na jej niepewne kiwanie głową, po czym ruszyli za resztą, jednak trzymając się z tyłu. Kilka godzin marszu w ciszy, dobrze na nich wpłynęło. Szczególnie na rudą, nadal będącą w ramionach swojego ukochanego i czującą się znacznie bezpieczniej. Całą drogę myślała o tym co jej się stało, jednak nic nie mówiła i pozwalała spadać swoim myślom do wielkich, lodowych przepaści które mijali. Właśnie tak mijała jej podróż.
Żaneta i Sara późnym wieczorem postanowiły za to przeprosić swoich chłopaków. Same nie wiedziały co się z nimi dzieje, więc tym bardziej oni. Zrobiły pyszną kolację, założyły cudowne, wieczorowe sukienki i w końcu usiadły na dole z uśmiechami, spoglądając co chwilę na prześlicznie wystrojony ogród.
- Wychodzimy! - usłyszały nagle i zdezorientowane szybko wstając, zanim zdążyły cokolwiek powiedzieć Szymon i Leo wyszli z domu, nawet na nie nie spoglądając.
***************************************************************************************************************************
Tak, wiem.
Krótkie i bez sensu i jeszcze z opóźnieniem.
Wiem.
Ale przepraszam, mogą się pojawiać takie opóźnienia, mam strasznie dużo na głowie... Przepraszam.