Był brzydki deszczowy dzień. Rudowłosa siedziała na parapecie w łazience dziewczyn. Była pogrążona w rozmyślaniach. Dzisiaj miała mieć przesłuchanie. do szkolnej grupy artystycznej. Od samego rana była zestresowana. Nie wiedziała czego będą od niej oczekiwać nauczyciele. Nie wiedziała też jak sobie poradzi z zadaniem. Miała nadzieję że dostanie coś łatwego do zaśpiewania. Właśnie zadzwonił dzwonek na lekcję. Niechętnie otworzyła oczy i ruszyła w kierunku klasy do niemieckiego. Siadła jak zwykle w ostatniej ławce. Siedziała z Szymonem, jednym z jej przyjaciół. Mieli jak zwykle kartkówkę. W połowie zaczął boleć ją brzuch. Napisała jednak wszystko co umiała i zadowolona wyszła na przerwę. Skończyła już lekcje, lecz teraz czekało ją przesłuchanie. Zestresowana szła teraz przez ogromny korytarz. Na ścianach wisiały zdjęcia absolwentów szkoły i najlepszych uczniów. Sama było dosyć mądra. Jednak nie wiele osób ją za taką uważało. Twierdzili że ktoś nie może ładnie śpiewać i równocześnie dobrze się uczyć.
Jej marzeniem jednak było zostać kiedyś zapamiętaną i zapisać się w historii tej szkoły. Chciała, by i jej nazwisko zostało kiedyś wypisane na ozdobnym papierze, oprawione i powieszone na jednym z korytarzy. Zapatrzona w biel otaczającą ją dokoła nie zauważyła jak szybko doszła do auli. Wchodząc przez drzwi wpadła na chłopaka z jej klasy. Wysoki brunet, duże czekoladowe oczy. Od dziecka uczono ją, że ludzi nie ocenia się po wyglądzie, tylko po charakterze i zachowaniu, lecz on powodował nie małe wrażenie. Teraz wpatrywała się prosto w jego oczy. Jego piękne, brązowe, głębokie oczy. Mogłaby tak stać wiecznie. W pewnym momencie z transu wyrwał ją głos chłopaka :
- Przepraszam. Nie chciałem.
- N...nic się nie stało. - odpowiedziała i weszła do sali. Idąc oglądała się często za siebie, jednak w końcu musiała przestać. Siadła na krześle pod ścianą i czekała, aż ją wywołają. W końcu nadszedł ten moment. Stanęła na środku ogromnej sceny i czekała na polecenie. Wreszcie odezwała się wysoką blondynka.
- Brittany, zaśpiewaj nam coś pięknego, romantycznego i uczuciowego. Dajemy Ci pięć minut. Zastanów się dobrze bo masz tylko jedną szansę. Dziewczyna nie zastanawiała się długo. Wybrała piękną piosenkę, znała ją dobrze, pochodziła z filmy, który jej siostra często oglądała w telewizji. Wzięła głęboki oddech i zaczęła.
Tyle dni nieba nie dotykać,
Tyle lat nie przeczuwać nic,
Tyle chwil stracić bezpowrotnie,
I w ciemności tkwić.
Stoję tu, patrzę prosto w światło.
Stoję tu, myśli mkną jak wiatr.
Nagle wiem, to nie jest sen
To tutaj jest mój świat!
Po raz pierwszy widzę blask,
Żadnych mgieł i chmur już nie ma.
Po raz pierwszy widzę blask,
Noc dorównać pragnie dniu.
Tak się rodzi nowy czas,
Moje życie się odmienia.
Z dnia na dzień, wszystko jest inaczej
Kiedy jesteś tu.
Tyle dni gonić, nieuchwytne.
Tyle lat błądzić jak we mgle.
Tyle chwil patrzeć i nie widzieć
Nic i mylić się.
Stoi tu, słońce nad słońcami
Stoję tu i od razu wiem
Jeden gest i jasny jest
Nieznany życia sens.
Po raz pierwszy widzę blask,
Żadnych mgieł i chmur już nie ma.
Po raz pierwszy widzę blask,
Noc dorównać pragnie dniu.
Tak się rodzi nowy czas,
Moje życie się odmienia.
Z dnia na dzień, wszystko jest inaczej
Kiedy jesteś tu
Skończyła patrząc na drzwi prowadzące do głównego korytarza. Były przeszklone, wiec dokładnie widziała, kto za nimi stoi. Znajdował się tam Alvin, chłopak, na którego wpadła przed przesłuchaniem. Uśmiechnęła się, jednak zaraz odwróciła się w stronę nauczycieli. Stali wyprostowani i bili brawo. Zaczerwieniła się, była taka szczęśliwa. Na początku bała się jak jej wyjdzie, jednak teraz wiedziała, że niepotrzebnie się zamartwiała. Nie słuchała opinie kobiety i pozostałych osób. Przed oczami cały czas miała oczy Alvina. Nie mogła wymazać ich z pamięci. Takie głębokie, brązowe, jak czekolada…
- To jak będzie? - usłyszała głos blondynki.
- C...co, to znaczy, czy mogłaby pani powtórzyć?
- Czy zgadzasz się wziąć udział w charytatywnym koncercie w naszej szkole za miesiąc?
- Tak. Z wielką chęcią.
- Dobrze. Zaśpiewasz piosenkę w duecie z Aleksem.
Popatrzyła na wysokiego bruneta o zielonych oczach. Był przystojny, ale w tej chwili nie wydawał jej się chociaż w połowie tak fajny jak jej klasowy kolega.
Szła właśnie do szkoły. Próby trwały już dobre dwa tygodnie. Dzisiaj miała ostatnią przed weekendem. Jednak nie oznaczało to koniec pracy. Miała jeszcze do zrobienia projekt. Dzisiaj pani dobierała ich w pary. Była trochę zmartwiona, ponieważ będzie musiała się przed kimś otworzyć. Na co dzień bywała sama, ponieważ nie zbyt chciała, żeby inni zbyt wiele o niej wiedzieli.
Nadeszła lekcja polskiego. Do zrobienia był projekt o jednym sławnym pisarzu. Pani podobierała w pary już wszystkich. Została tylko ona i... Alvin. Ten sam co wpadł na nią przed przesłuchaniem. Była zadowolona, choć ukrywała to jak tylko mogła. Po lekcji podszedł do niej chłopak.
- Hej.
- Cześć - odpowiedziała cicho.
- Skoro mamy robić ten projekt razem, to może przyszłabyś do mnie dzisiaj o godzinie szesnastej?
- Dobrze. Przyjdę. Do zobaczenia.
- Pa - odpowiedział i odszedł.
Równo o 4 po południu stanęła pod domem swojego kolegi. Nie czekała długo. Zaraz została wpuszczona do środka. Wyszła po długich schodach i weszła do pokoju. Królowały tu kolor czerwony i czarny. Było tam duże łóżko, obok którego stało biurko, szafki z książkami, duża szafa, poduchy na parapecie i... Cała półka płyt i wielka wieża. Znajdowały się tam płyty z jej ulubionymi wykonawcami. Podeszła i zaczęła je przeglądać. Znalazła jedną, którą potrafiła słuchać godzinami. W tym momencie odezwał się chłopak.
- To jedna z moich ulubionych. Lubię jej słuchać i podśpie... - urwał.
- Umiesz śpiewać? - zapytała.
- Nie, to znaczy tylko trochę.
- Zaśpiewasz coś?
- Wolałbym nie...
- Jak chcesz. Nie będę nalegać.
Zabrali się do pracy. Po blisko trzech godzinach pracy zrobili sobie przerwę. Zostało już tylko przepisać wypracowanie i wydrukować. Alvin poszedł po sok. Magda znowu podeszła do płyt. Wyciągnęła tą, którą widziała poprzednio.
Puściła ją w momencie kiedy wchodził Alvin. Zaczęła śpiewać.
It's unbelievable
Unbelievable
If I put it on paper
and it's black over white
You'll keep it for me, right?
I grow older changing by the day
and this is the age that I wish I could save
Forever and ever
Have you ever wished upon a star falling from the sky'
and asking for change cause you don't know who you are?
Everything is gonna be alright
Everything is gonna be just fine
I draw a line and read the signs
Within' me
and I'll go where life is gonna take me
I have my friends
and the sky above
and the people who I really love
and I'll let the music take me to the places I dream of
Unbelievable how the feelings flow
You can't control it
so let yourself go
and it's so natural
you just reap what you saw
no doubt about it
but you need to know
does anybody feel the same things you feel
sometimes just believe you're not alone
but then somebody feels the same that you feel
It's unbelievable
It's unbelievable
Stali w pustym pokoju, który jeszcze przed chwilą wypełniony był po brzegi muzyką. Otaczała ich głucha cisza, czerwień ścian i krople deszczu spływające po szybie. Wydawać by się mogło, że nic poza nimi nie żyje i wszystko wypełnione jest jeną wielką pustką. Brittany jednak nie czuła się źle. Wprost przeciwnie. Była szczęśliwa, jak nigdy dotąd. Nigdy nie miała kogoś, z kim mogłaby zaśpiewać. Muzyka otaczająca ją na próbach była inna. Ta była przepełniona prawdziwym szczęściem. Nie wyobrażała sobie, jakie to uczucie. Muzyka była w niej. Nigdy czegoś podobnego nie czuła. Stała tak i patrzyła w oczy Alvina. On nie był wcale mniej oszołomiony. Między nimi była jakaś energia. Coś nie do opisania. Z pozoru nic wielkiego, ale z przeogromną siłą. Coś, czego nie można stworzyć tak po prostu, na to trzeba czasu. Jednak oni nie znali się długo, zaledwie kilka miesięcy, więc skąd się to brało. Oboje wiedzieli, że jakaś niewidzialna nić wiąże ich ze sobą, ale nie mieli pojęcia dlaczego. Po blisko dziesięciu minutach zadzwoniła komórka chłopaka. Odebrał. To wyrwało ich z tej całej czerwonej pustki i przywróciło do życia. Po chwili, gdy brunet rozłączył się, Brittany powiedziała:
- Masz piękny głos.
- Hmm… ty masz o wiele ładniejszy.
- Co ty gadasz? Nigdy czegoś takiego nie słyszałam.
- Ja t…też.
Zapadło milczenie. Po chwili dziewczyna jednak znowu się odezwała.
- Ale już późno, powinnam się zbierać.
- Masz rację. Zasiedzieliśmy się. Sam to dokończę. Wyślę ci pocztą efekt końcowy.
- Dobrze, to do zobaczenia. – odparła.
Kiedy szła ulicą, było blisko godziny dwudziestej. Weszła do domu i udała się do swojego pokoju. Jej cioci jeszcze nie było. Otworzyła drzwi. Rozejrzała się wokoło. Jej pokój był cały różowy. W koncie stało ogromne łóżko, a na nim różowa kołdra w białe kropki i dwie poduszki z odwróconym wzorem. Obok stał mały nocny stolik z lampą i szufladami. Dalej znajdowało się biurko, a na nim książki i zdjęcie jej mamy. Na parapecie leżał stos wielkich poduch, jej laptop i tablet. Rolety były zasunięte. Ogromna biała szafa z lustrem mieściła się na prawo od wejścia do pomieszczenia. Na ścianach w kolorze pudrowego różu były trzy obrazy przedstawiające ulubione kwiaty dziewczyny – róże. Pomiędzy nimi wiły się sznury lampek w kształcie motyli i kwiatów. Dawały one lekkie różowe światło. Gdzieniegdzie można było dostrzec płyty z muzyką. Była tam także wieża, uderzająco podobna do tej w domu Alvina. Nie było to jednak zaskoczeniem dla niej. Oboje bardzo kochali muzykę. Oba pokoje też doskonale przedstawiały ich osobowości.
Po powrocie z łazienki Brittany wzięła swojego laptopa. Weszła na pocztę. Zobaczyła skończoną pracę. Prezentowała się wspaniale. Okazało się, że chłopak już ją wydrukował, więc nie musiała się tym przejmować. Po namyśle włączyła film. Było około godziny dziewiątej, więc gdy się skończył dochodziła pierwsza w nocy. Nie wyłączając nawet komputera poszła spać.
Zaraz po weekendzie były prezentacje. Brittany nie denerwowała się, czego niestety nie można było powiedzieć o Alvinie. Pierwszy raz dostał takie zdanie. Nie wiedział jak to jest stanąć na środku klasy, a tym bardziej cokolwiek powiedzieć. Dziewczyna to widziała. Z godziny na godzinę było gorzej. Brunet był strasznie zestresowany. Ona jednak znała sposób jak go uspokoić. Na przerwie przed przedstawianiem prac włączyła na swoim telefonie piosenkę, którą wcześniej śpiewali. Podała mu słuchawki. Zaraz po pierwszych wersach uśmiech wrócił na twarz chłopaka. Zanim zadzwonił dzwonek piosenka zdążyła przelecieć trzy razy. Wystarczyło to w zupełności. Cały strach zniknął.
Zostali wywołani jako pierwsi. Wszystko poszło pomyślnie. Dostali po piątce i zadowoleni wrócili do ławek. On do ostatniej, ona do trzeciej. Cały czas myślała o nim. Nie mogła zapomnieć jego pięknego głosu. Tak czystego, prosto z serca…
Po południu odbywała się próba. Razem z Aleksem miała wykonać utwór Incredibile. Była to włoska wersja jej ulubionej piosenki. Zawsze, kiedy ją nuciła lub śpiewała myślała o Alvinie. To z nim wtedy podczas jej angielskiego odpowiednika po raz pierwszy poczuła jaką radość daje muzyka. Nie potrafiła jednak się tak poczuć podczas przygotowań do koncertu. Brakowało jej czegoś. Dawała z siebie jednak wszystko. Bardzo cieszyła się, kiedy wreszcie mogła iść do domu.
Z dnia na dzień próby coraz bardziej zaczęły przytłaczać. Nie dawała rady się nimi cieszyć. Zauważali to wszyscy. Nauczyciele wypytywali ją o to godzinami. Sama jednak nie wiedziała, co im odpowiedzieć. Nie umiała temu zaradzić. Wiele rzeczy również inaczej postrzegała. Jakby od jakiegoś czasu czuła się inaczej. Było to dla niej nieznane. Sam Aleks czuł to śpiewając z nią. Odczuwał, że jej myśli są gdzieś indziej, przy kimś innym. Nie potrafili się zgrać. Wiedział, że chodzi o coś szczególnego. Zdążył już trochę poznać Brittany i wiedział, kiedy naprawdę śpiewa sobą.
Alvin chodził ze spuszczoną głową. Widział, że coś niedobrego dzieje się z jego przyjaciółką. Nie umiał rozszyfrować jednak co było tego przyczyną. Bał się zapytać. Ale to nie było jedynym powodem jego zmartwień. Drugim była Emily – jego była dziewczyna. Od kilku dni strasznie mu się narzucała. Wysyłała masę zdjęć, na których była ona sama albo z nim. Strasznie go to irytowało. Nie lubił już jej. Przestała go obchodzić. Teraz za wszelką cenę chciał pomóc Britt.
Zostało kilka dni do koncertu. Brittany opadała z sił. Nie mogła patrzeć na Aleksa i jednocześnie śpiewać piosenki, która w takim stopniu kojarzyła mu się a Alvinem. Jej serce nie pozwalało na to. Po długich przemyśleniach wreszcie znalazła tego przyczynę. Była ną miłość. Jako mała dziewczynka straciła mamę, a wychowywana przez ciotkę i mieszkająca z przyrodnią siostrą nigdy nie doświadczyła tego uczucia. Teraz ten stan dotknął i jej. Kiedy była blisko bruneta a czekoladowych oczach czuła szczęście. Otaczało ją milion pozytywnych myśli. Nie czuła pustki. Wszystko wydawało się być idealne. Jak z bajki. On, taki ładny, ze szczerym uśmiechem na ustach rozmawiał z nią i nigdy się nie nudził. Mieli tysiące tematów do rozmowy. Jednak kiedy nie było go przy niej, a obok był tylko Aleks albo nikt, nie potrafiła się cieszyć z niczego. Nawet piosenka, ich piosenka, nie mogła poprawić jej humoru. Zamykała się w sobie i nie umiała otworzyć.
Nadszedł dzień koncertu. Wcale nie czuła się lepiej. Smutna przybyła na wyznaczoną godzinę do szkoły przebrana i umalowana. Chciała to mieć już za sobą. Stanęła za kulisami sceny rozłożonej na boisku. Podeszła do niej jedna z nauczycielek z wyrazem twarzy symbolizującym rozczarowanie.
- Cieszę się, że przyszłaś. Mam dla ciebie niestety nienajlepsze wieści. – powiedziała.
- Obawiam się, że już bardziej mnie nie zasmucą… - powiedziała cichutko.
- Co tam mówisz?
- Nie, nic ważnego. Jaka to wiadomość?
- Aleks skręcił kostkę. Jest w szpitalu. Jeżeli nie uda nam się znaleźć zastępstwa w pół godziny to niestety, ale nie wystąpisz.
Przez głowę Brittany przeleciała błyskawicznie jedna myśl – Alvin. On może pomóc. Zna piosenkę na pamięć.
- Proszę pani, mam jedną osobę na zastępstwo, ale potrzebuję trochę więcej czasu.
- Dobrze, pozmieniamy kolejność, ale nie więcej niż 15 minut więcej, dobrze?
- W porządku. – powiedziała i wybiegła.
Była blisko domu chłopaka. Tak jak myślała, był w domu. Otworzyła mu jego mama. Weszła po schodach do czerwonego. Już miała coś powiedzieć, ale zobaczyła co chłopak przegląda. Na ekranie wyświetlone było zdjęcie jego i… jakiejś dziewczyny. Obejmowali się. Byli tacy szczęśliwi. Brittany odebrało mowę. Nie czuła nic. Miała wrażenie, że znowu otacza ją biel ścian, portrety uczniów, jednak jej wśród nich nie było. Biel, przerażająca nicość. Wszystkie uczucia się z niej ulotniły. Nie czuła nic. Tylko wielką pustkę. Nie taką, jak podczas śpiewania z nim, tylko złą, napełniającą strachem. Wprost piorunującą. Nie mogła nic zrobić, nie ruszała się. Po jej policzku spłynęła tylko jedna, wielka łza. I koniec. Dla niej wszystko straciło sens. Wszystkie kolory i pozytywy świata otaczającego ją wyparowały. Nie pozostał choćby maleńki skrawek. Nic …
W tym momencie Alvin odwrócił się w kierunku drzwi. Zobaczył ją, ze łzą na policzku, stojącą i nieobecną. Serce mu stanęło. Wiedział jak ciężki był dla niej ostatni czas. A teraz jeszcze to. Podszedł do niej, a ona odruchowo zrobiła krok w tył. Drugie podejście, to samo.
- Brittany…
Nic. Głucha cisza. Jej oczy były takie nieobecne i przepełnione żalem… jak nigdy. Cofnęła się jeszcze raz.
- Daj mi wytłumaczyć.
Tego już było dla niej za dużo. Uciekła. Wybiegła przez drzwi domu Alvina i skierowała się w stronę parku. Chciała się zapaść pod ziemię, zniknąć, żeby wszelki słuch po niej zaginął…
**************************************************************************
Cóż, jak mam być sczera, to jeszcze nie przeczytałam tej pracy ale wierzę, iż jest swietna. Czekam na kolejną część :)