piątek, 27 maja 2016

Niespodzianka!


Niespodziankaaaa! 
Dzisiaj zaglądamy do naszych bohaterów na ich wyspie, z poprzedniej serii :D Tylko ja jestem strasznie ciekawa, co u nich? :D 

 To tak, włączyłam skypa i chyba pierwszy raz od strasznie dawna byli dostępni! Więc od razu do nich zadzwoniłam i wszystko wam tu teraz odtworzę ^^ 

- Heeeeeey! - krzyknęłam jak tylko zobaczyłam w obrazie Brittany i Eleonorę, siedzących na plaży. 
- Iiiii! Siemkaaa! - odpowiedziały piszcząc - CHŁOPAAAAKIII! IGA JEST! 
- Hahahahahha - zaśmiałam się - co u was? 
- Wszystko super - wyszczerzyła się Ella - wiesz, nasza rodzina znów się powiększy, ale Teo jeszcze nic nie wie więc ćśśś -powiedziała ściszonym głosem lecz po chwili znów wybuchłyśmy śmiechem. Po wielu minutach przywitań i powitań, zamieszania z dzieciakami i wygłupów zebrało nam się na wspominki.
- Alvin, a pamiętasz swój pierwszy ask? - zapytałam w miarę poważnie, lecz widząc jego skrzywioną minę nie mogłam się dłużej opanowywać.
- Od tamtej pory moja psychika jeszcze nie wyzdrowiała - syknął.
- Dlaciego? - zapytała mała Chloe siedząca na kolanach u taty. 
- Bo, kochanie ty moje, niektórych dziewczyn pasją bylo niszczenia tatusia - i mimo wszystkiego, Chloe melodyjnie zachichotała. 
- Alvin, pamiętasz ten fragment?
"27. GdybyŚ ty prowadził tego bloga jak potoczyły by się wasza historia?
A: Nie wiem.. to Iga tu ma wyobraźnię pokręconą, a nie ja :D 
I: I tego się trzymaj :D   
28. Dlaczego?
I: ...bo ja tak mówię :D
 A: Hehehe :D Zero demokracji :D 
29. Chciał byś żeby tak było?
A: Jak? :D  
30. Dlaczego?
A: A o nie ma demokracji :D  
31. Czy kiedy wrócicie dołączenie Wiewióretki do waszego zespołu?
A: Planuję to :D  
32. Lubisz mnie?
A: Jasne :D 
33. Wiesz że masz ask z Britt?
A: ..CO?!  
34. Co chciał byś jej przekazać?
A: ..cz-czy jet bezpieczna i.. i że za nią tęsknię i jej szukam!  
35. Wciąż mnie tak samo lubisz?
A; Jeszcze bardziej!
I: EY!
A: Ciebie najbardziej :D    ' 
- Oczywiście! Nie da się nie pamiętać - odpowiedział. - A ty, to? 

1. Jakie jest zdrobnienie twojego imienia?
A: ..-.- 
2 Wiesz, że ja łatwo nie odpuszcze?
A: Tia.. niestety.. 
3. Jak się można do cb zwracać oprócz Alvin?
A: "przystojniaku" :D 
L: Pomarzyć każdy może :D
A: ..-.-   

- Ah, Kasia i jej pytania! 
- Dobra, a jak zwykle spędzacie dzień? Boże, czuję się jak na jakimś wywiadzie xDD
- No wiesz - zaczęła Brittany - zwykle wstaję, zakładam coś na siebie, idę do dzieci, robię z Sarą śniadanie i jemy.. 
- Ja i Leo za to wstajemy pierwsi, idziemy do dziewczynek, budzimy je i idziemy ubrać Rossa i Rickera.. 
- A ja - zaczęła Żan - pomagam się ubrać dziewczynkom i swoim dzieciom - powiedziała wtulona w Szymka. 
- Ja z Teo idziemy gotować obiad - powiedziała Ella - a wtedy.. 
- Ja i Britt - zaczęła Sara - ubieramy się jak trzeba i sprzątamy.
- My zajmujemy się dzieciakami - rzekł Leo - wiesz, bieganie, chowanego, podchody, klocki, pływanie, wszystko.. 
- Po obiedzie, idziemy razem popływać, wszyscy. 
- Dopiero po spędzeniu kilku godzin razem, na zmianę zmywamy naczynia i kładziemy najmłodszych na drzemkę. 
- Czasem i my się kładziemy - zachichotała Żan.
- A na koniec dnia gramy w jakieś gry, oglądamy coś, przygotowujemy jakieś przedstawienia, śpiewamy, tańczymy.. .
- Wszystko inaczej wygląda w niedzielę, brzydką pogodę albo jak się nam nic nie chce :D 
- Gdy jest niedziela, nie sprzątamy a lazania jest przygotowana dzień wcześniej. 
- Idziemy popływać, na spacer po lesie, zbieramy owoce i łazimy p drzewach... 
- A wieczorem rozpalamy ognisko, bierzemy gitarę i zawsze się kończy inaczej - wszyscy wybuchli śmiechem. 
- A w dni lenia nie wychodzimy z domu, oglądamy cokolwiek i czytamy książki.
- A w burzę siedzimy na plaży i mokniemy, oprócz dzieci oczywiście - zakończyła Brittany - tu jest na prawdę, cudownie... 
- Jak dobrze słuchać, że wam się układa.. hm.. chcecie coś powiedzieć czytelnikom? :D
- Yup - zaczął Alvin - bądźcie wytrwali xD wiem jaka ona jest, ale w końcu i wy wiecie że zawsze skończy się happy endem, prawda? Wytrwajcie z nią xD
- My przeżyliśmy to i wy dacie radę - zaśmiał się Leo. 
- Mam serio ochotę przywalić wam w te puste łby, ale jesteście trochę za daleko xD ah, że ja się nie mogę na was askami odegrać.. 
- Nigdy już - zaprzeczyil natychmiast wszyscy i wybuchliśmy śmiechem. 
- Dobra Iguś, lecimy niestety bo nam połączenie się zaraz zerwie... kiedyś jeszcze pogadamy dłużej! Do zobaczenia wszystkim! <3 :* :D 


Następnym razem powspominamy więcej.. brakuje mi ich xD a może z Wami powspominam! Co wam najbardziej zapadło w pamięci? Bo mi ASK'i i wykrywacz kłamstw.. te fragmenty to jedne z moich ulubionych :D A wy macie jakieś ulubione? Wspomnienia związane z 1 serią? ^^

środa, 25 maja 2016

Fanfick; Maddie M

Był brzydki deszczowy dzień. Rudowłosa  siedziała na parapecie w łazience dziewczyn. Była pogrążona w rozmyślaniach. Dzisiaj miała mieć przesłuchanie. do szkolnej grupy artystycznej. Od samego rana była zestresowana. Nie wiedziała czego będą od niej oczekiwać nauczyciele. Nie wiedziała też jak sobie poradzi z zadaniem. Miała nadzieję że dostanie coś łatwego do zaśpiewania. Właśnie zadzwonił dzwonek na lekcję. Niechętnie otworzyła oczy i ruszyła w kierunku klasy do niemieckiego. Siadła jak zwykle w ostatniej ławce. Siedziała z Szymonem, jednym z jej przyjaciół. Mieli jak zwykle kartkówkę. W połowie zaczął boleć ją brzuch. Napisała jednak wszystko co umiała i zadowolona wyszła na przerwę. Skończyła już lekcje, lecz teraz czekało ją przesłuchanie. Zestresowana szła teraz przez ogromny korytarz. Na ścianach wisiały zdjęcia absolwentów szkoły i najlepszych uczniów. Sama było dosyć mądra. Jednak nie wiele osób ją za taką uważało. Twierdzili że ktoś nie może ładnie śpiewać i równocześnie dobrze się uczyć.
Jej marzeniem jednak było zostać kiedyś zapamiętaną i zapisać się w historii tej szkoły. Chciała, by i jej nazwisko zostało kiedyś wypisane na ozdobnym papierze, oprawione i powieszone na jednym z korytarzy. Zapatrzona w biel otaczającą ją dokoła nie zauważyła jak szybko doszła do auli. Wchodząc przez drzwi wpadła na chłopaka z jej klasy. Wysoki brunet, duże czekoladowe oczy. Od dziecka uczono ją, że ludzi nie ocenia się po wyglądzie, tylko po charakterze i zachowaniu, lecz on powodował nie małe wrażenie. Teraz wpatrywała się prosto w jego oczy. Jego piękne, brązowe, głębokie oczy. Mogłaby tak stać wiecznie. W pewnym momencie z transu wyrwał ją głos chłopaka :
- Przepraszam. Nie chciałem.
- N...nic się nie stało. - odpowiedziała i weszła do sali. Idąc oglądała się często za siebie, jednak w końcu musiała przestać. Siadła na krześle pod ścianą i czekała, aż ją wywołają. W końcu nadszedł ten moment. Stanęła na środku ogromnej sceny i czekała na polecenie. Wreszcie odezwała się wysoką blondynka.
- Brittany, zaśpiewaj nam coś pięknego, romantycznego i uczuciowego. Dajemy Ci pięć minut. Zastanów się dobrze bo masz tylko jedną szansę. Dziewczyna nie zastanawiała się długo. Wybrała piękną piosenkę, znała ją dobrze, pochodziła z filmy, który jej siostra często oglądała w telewizji. Wzięła głęboki oddech i zaczęła.
Tyle dni nieba nie dotykać,
Tyle lat nie przeczuwać nic,
Tyle chwil stracić bezpowrotnie,
I w ciemności tkwić.

Stoję tu, patrzę prosto w światło.
Stoję tu, myśli mkną jak wiatr.
Nagle wiem, to nie jest sen
To tutaj jest mój świat!

Po raz pierwszy widzę blask,
Żadnych mgieł i chmur już nie ma.
Po raz pierwszy widzę blask,
Noc dorównać pragnie dniu.
Tak się rodzi nowy czas,
Moje życie się odmienia.

Z dnia na dzień, wszystko jest inaczej
Kiedy jesteś tu.

Tyle dni gonić, nieuchwytne.
Tyle lat błądzić jak we mgle.
Tyle chwil patrzeć i nie widzieć
Nic i mylić się.

Stoi tu, słońce nad słońcami
Stoję tu i od razu wiem
Jeden gest i jasny jest
Nieznany życia sens.

Po raz pierwszy widzę blask,
Żadnych mgieł i chmur już nie ma.
Po raz pierwszy widzę blask,
Noc dorównać pragnie dniu.
Tak się rodzi nowy czas,
Moje życie się odmienia.

Z dnia na dzień, wszystko jest inaczej
Kiedy jesteś tu
Skończyła patrząc na drzwi prowadzące do głównego korytarza. Były przeszklone, wiec dokładnie widziała, kto za nimi stoi. Znajdował się tam Alvin, chłopak, na którego wpadła przed przesłuchaniem. Uśmiechnęła się, jednak zaraz odwróciła się w stronę nauczycieli. Stali wyprostowani i bili brawo. Zaczerwieniła się, była taka szczęśliwa. Na początku bała się jak jej wyjdzie, jednak teraz wiedziała, że niepotrzebnie się zamartwiała. Nie słuchała opinie kobiety i pozostałych osób. Przed oczami cały czas miała oczy Alvina. Nie mogła wymazać ich z pamięci. Takie głębokie, brązowe, jak czekolada…
- To jak będzie? - usłyszała głos blondynki.
- C...co, to znaczy, czy mogłaby pani powtórzyć?
- Czy zgadzasz się wziąć udział w charytatywnym koncercie w naszej szkole za miesiąc?
- Tak. Z wielką chęcią.
- Dobrze. Zaśpiewasz piosenkę w duecie z Aleksem.
Popatrzyła na wysokiego bruneta o zielonych oczach. Był przystojny, ale w tej chwili nie wydawał jej się chociaż w połowie tak fajny jak jej klasowy kolega.
Szła właśnie do szkoły. Próby trwały już dobre dwa tygodnie. Dzisiaj miała ostatnią przed weekendem. Jednak nie oznaczało to koniec pracy. Miała jeszcze do zrobienia projekt. Dzisiaj pani dobierała ich w pary. Była trochę zmartwiona, ponieważ będzie musiała się przed kimś otworzyć. Na co dzień bywała sama, ponieważ nie zbyt chciała, żeby inni zbyt wiele o niej wiedzieli.
Nadeszła lekcja polskiego. Do zrobienia był projekt o jednym sławnym pisarzu. Pani podobierała w pary już wszystkich. Została tylko ona i... Alvin. Ten sam co wpadł na nią przed przesłuchaniem. Była zadowolona, choć ukrywała to jak tylko mogła. Po lekcji podszedł do niej chłopak.
- Hej.
- Cześć - odpowiedziała cicho.
- Skoro mamy robić ten projekt razem, to może przyszłabyś do mnie dzisiaj o godzinie szesnastej?
- Dobrze. Przyjdę. Do zobaczenia.
- Pa - odpowiedział i odszedł.
Równo o 4 po południu stanęła pod domem swojego kolegi. Nie czekała długo. Zaraz została wpuszczona do środka. Wyszła po długich schodach i weszła do pokoju. Królowały tu kolor czerwony i czarny. Było tam duże łóżko, obok którego stało biurko, szafki z książkami, duża szafa, poduchy na parapecie i... Cała półka płyt i wielka wieża. Znajdowały się tam płyty z jej ulubionymi wykonawcami. Podeszła i zaczęła je przeglądać. Znalazła jedną, którą potrafiła słuchać godzinami. W tym momencie odezwał się chłopak.
- To jedna z moich ulubionych. Lubię jej słuchać i podśpie... - urwał.
- Umiesz śpiewać? - zapytała.
- Nie, to znaczy tylko trochę.
- Zaśpiewasz coś?
- Wolałbym nie...
- Jak chcesz. Nie będę nalegać.
Zabrali się do pracy. Po blisko trzech godzinach pracy zrobili sobie przerwę. Zostało już tylko przepisać wypracowanie i wydrukować. Alvin poszedł po sok. Magda znowu podeszła do płyt. Wyciągnęła tą, którą widziała poprzednio.
Puściła ją w momencie kiedy wchodził Alvin. Zaczęła śpiewać.

It's unbelievable
Unbelievable

If I put it on paper
and it's black over white
You'll keep it for me, right?
I grow older changing by the day
and this is the age that I wish I could save
Forever and ever
Have you ever wished upon a star falling from the sky'
and asking for change cause you don't know who you are?

Everything is gonna be alright
Everything is gonna be just fine
I draw a line and read the signs
Within' me
and I'll go where life is gonna take me


I have my friends
and the sky above
and the people who I really love
and I'll let the music take me to the places I dream of

Unbelievable how the feelings flow
You can't control it
so let yourself go
and it's so natural
you just reap what you saw
no doubt about it
but you need to know
does anybody feel the same things you feel
sometimes just believe you're not alone
but then somebody feels the same that you feel
It's unbelievable
It's unbelievable
Stali w pustym pokoju, który jeszcze przed chwilą wypełniony był po brzegi muzyką. Otaczała ich głucha cisza, czerwień ścian i krople deszczu spływające po szybie. Wydawać by się mogło, że nic poza nimi nie żyje i wszystko wypełnione jest jeną wielką pustką. Brittany jednak nie czuła się źle. Wprost przeciwnie. Była szczęśliwa, jak nigdy dotąd. Nigdy nie miała kogoś, z kim mogłaby zaśpiewać. Muzyka otaczająca ją na próbach była inna. Ta była przepełniona prawdziwym szczęściem. Nie wyobrażała sobie, jakie to uczucie. Muzyka była w niej. Nigdy czegoś podobnego nie czuła. Stała tak i patrzyła w oczy Alvina. On nie był wcale mniej oszołomiony. Między nimi była jakaś energia. Coś nie do opisania. Z pozoru nic wielkiego, ale z przeogromną siłą. Coś, czego nie można stworzyć tak po prostu, na to trzeba czasu. Jednak oni nie znali się długo, zaledwie kilka miesięcy, więc skąd się to brało. Oboje wiedzieli, że jakaś niewidzialna nić wiąże ich ze sobą, ale nie mieli pojęcia dlaczego. Po blisko dziesięciu minutach zadzwoniła komórka chłopaka. Odebrał. To wyrwało ich z tej całej czerwonej pustki i przywróciło do życia. Po chwili, gdy brunet rozłączył się, Brittany powiedziała:
- Masz piękny głos.
- Hmm… ty masz o wiele ładniejszy.
- Co ty gadasz? Nigdy czegoś takiego nie słyszałam.
- Ja t…też.
Zapadło milczenie. Po chwili dziewczyna jednak znowu się odezwała.
- Ale już późno, powinnam się zbierać.
- Masz rację. Zasiedzieliśmy się. Sam to dokończę. Wyślę ci pocztą efekt końcowy.
- Dobrze, to do zobaczenia. – odparła.
Kiedy szła ulicą, było blisko godziny dwudziestej. Weszła do domu i udała się do swojego pokoju. Jej cioci jeszcze nie było. Otworzyła drzwi. Rozejrzała się wokoło. Jej pokój był cały różowy. W koncie stało ogromne łóżko, a na nim różowa kołdra w białe kropki i dwie poduszki z odwróconym wzorem. Obok stał mały nocny stolik z lampą i szufladami. Dalej znajdowało się biurko, a na nim książki i zdjęcie jej mamy. Na parapecie leżał stos wielkich poduch, jej laptop i tablet. Rolety były zasunięte. Ogromna biała szafa z lustrem mieściła się na prawo od wejścia do pomieszczenia. Na ścianach w kolorze pudrowego różu były trzy obrazy przedstawiające ulubione kwiaty dziewczyny – róże. Pomiędzy nimi wiły się sznury lampek w kształcie motyli i kwiatów. Dawały one lekkie różowe światło. Gdzieniegdzie można było dostrzec płyty z muzyką. Była tam także wieża, uderzająco podobna do tej w domu Alvina. Nie było to jednak zaskoczeniem dla niej. Oboje bardzo kochali muzykę. Oba pokoje też doskonale przedstawiały ich osobowości.
Po powrocie z łazienki Brittany wzięła swojego laptopa. Weszła na pocztę. Zobaczyła skończoną pracę. Prezentowała się wspaniale. Okazało się, że chłopak już ją wydrukował, więc nie musiała się tym przejmować. Po namyśle włączyła film. Było około godziny dziewiątej, więc gdy się skończył dochodziła pierwsza w nocy. Nie wyłączając nawet komputera poszła spać.
Zaraz po weekendzie były prezentacje. Brittany nie denerwowała się, czego niestety nie można było powiedzieć o Alvinie. Pierwszy raz dostał takie zdanie. Nie wiedział jak to jest stanąć na środku klasy, a tym bardziej cokolwiek powiedzieć. Dziewczyna to widziała. Z godziny na godzinę było gorzej. Brunet był strasznie zestresowany. Ona jednak znała sposób jak go uspokoić. Na przerwie przed przedstawianiem prac włączyła na swoim telefonie piosenkę, którą wcześniej śpiewali. Podała mu słuchawki. Zaraz po pierwszych wersach uśmiech wrócił na twarz chłopaka. Zanim zadzwonił dzwonek piosenka zdążyła przelecieć trzy razy. Wystarczyło to w zupełności. Cały strach zniknął.
Zostali wywołani jako pierwsi. Wszystko poszło pomyślnie. Dostali po piątce i zadowoleni wrócili do ławek. On do ostatniej, ona do trzeciej. Cały czas myślała o nim. Nie mogła zapomnieć jego pięknego głosu. Tak czystego, prosto z serca…
Po południu odbywała się próba. Razem z Aleksem miała wykonać utwór  Incredibile. Była to włoska wersja jej ulubionej piosenki. Zawsze, kiedy ją nuciła lub śpiewała myślała o Alvinie. To z nim wtedy podczas jej angielskiego odpowiednika po raz pierwszy poczuła jaką radość daje muzyka. Nie potrafiła jednak się tak poczuć podczas przygotowań do koncertu. Brakowało jej czegoś. Dawała z siebie jednak wszystko. Bardzo cieszyła się, kiedy wreszcie mogła iść do domu.
Z dnia na dzień próby coraz bardziej zaczęły przytłaczać. Nie dawała rady się nimi cieszyć.  Zauważali to wszyscy. Nauczyciele wypytywali ją o to godzinami. Sama jednak nie wiedziała, co im odpowiedzieć. Nie umiała temu zaradzić. Wiele rzeczy również inaczej postrzegała. Jakby od jakiegoś czasu czuła się inaczej. Było to dla niej nieznane. Sam Aleks czuł to śpiewając z nią. Odczuwał, że jej myśli są gdzieś indziej, przy kimś innym. Nie potrafili się zgrać. Wiedział, że chodzi o coś szczególnego. Zdążył już trochę poznać Brittany i wiedział, kiedy naprawdę śpiewa sobą.
Alvin chodził ze spuszczoną głową. Widział, że coś niedobrego dzieje się z jego przyjaciółką. Nie umiał rozszyfrować jednak co było tego przyczyną. Bał się zapytać. Ale to nie było jedynym powodem jego zmartwień. Drugim była Emily – jego była dziewczyna. Od kilku dni strasznie mu się narzucała. Wysyłała masę zdjęć, na których była ona sama albo z nim. Strasznie go to irytowało. Nie lubił już jej. Przestała go obchodzić. Teraz za wszelką cenę chciał pomóc Britt.
Zostało kilka dni do koncertu. Brittany opadała z sił. Nie mogła patrzeć na Aleksa i jednocześnie śpiewać piosenki, która w takim stopniu kojarzyła mu się a Alvinem. Jej serce nie pozwalało na to. Po długich przemyśleniach wreszcie znalazła tego przyczynę. Była ną miłość. Jako mała dziewczynka straciła mamę, a wychowywana przez ciotkę i mieszkająca z przyrodnią siostrą nigdy nie doświadczyła tego uczucia. Teraz ten stan dotknął i jej. Kiedy była blisko bruneta a czekoladowych oczach czuła szczęście. Otaczało ją milion pozytywnych myśli. Nie czuła pustki. Wszystko wydawało się być idealne. Jak z bajki. On, taki ładny, ze szczerym uśmiechem na ustach rozmawiał z nią i nigdy się nie nudził. Mieli tysiące tematów do rozmowy. Jednak kiedy nie było go przy niej, a obok był tylko Aleks albo nikt, nie potrafiła się cieszyć z niczego. Nawet piosenka, ich piosenka, nie mogła poprawić jej humoru. Zamykała się w sobie i nie umiała otworzyć.
Nadszedł dzień koncertu. Wcale nie czuła się lepiej. Smutna przybyła na wyznaczoną godzinę do szkoły przebrana i umalowana. Chciała to mieć już za sobą. Stanęła za kulisami sceny rozłożonej na boisku. Podeszła do niej jedna z nauczycielek z wyrazem twarzy symbolizującym rozczarowanie.
- Cieszę się, że przyszłaś. Mam dla ciebie niestety nienajlepsze wieści. – powiedziała.
- Obawiam się, że już bardziej mnie nie zasmucą… - powiedziała cichutko.
- Co tam mówisz?
- Nie, nic ważnego. Jaka to wiadomość?
- Aleks skręcił kostkę. Jest w szpitalu. Jeżeli nie uda nam się znaleźć zastępstwa w pół godziny to niestety, ale nie wystąpisz.
Przez głowę Brittany przeleciała błyskawicznie jedna myśl – Alvin. On może pomóc. Zna piosenkę na pamięć.
- Proszę pani, mam jedną osobę na zastępstwo, ale potrzebuję trochę więcej czasu.
- Dobrze, pozmieniamy kolejność, ale nie więcej niż 15 minut więcej, dobrze?
- W porządku. – powiedziała i wybiegła.
Była blisko domu chłopaka. Tak jak myślała, był w domu. Otworzyła mu jego mama. Weszła po schodach do czerwonego. Już miała coś powiedzieć, ale zobaczyła co chłopak przegląda. Na ekranie wyświetlone było zdjęcie jego i… jakiejś dziewczyny. Obejmowali się. Byli tacy szczęśliwi. Brittany odebrało mowę. Nie czuła nic. Miała wrażenie, że znowu otacza ją biel ścian, portrety uczniów, jednak jej wśród nich nie było. Biel, przerażająca nicość. Wszystkie uczucia się z niej ulotniły. Nie czuła nic. Tylko wielką pustkę. Nie taką, jak podczas śpiewania z nim, tylko złą, napełniającą strachem. Wprost piorunującą. Nie mogła nic zrobić, nie ruszała się. Po jej policzku spłynęła tylko jedna, wielka łza. I koniec. Dla niej wszystko straciło sens. Wszystkie kolory i pozytywy świata otaczającego ją wyparowały. Nie pozostał choćby maleńki skrawek. Nic …
W tym momencie Alvin odwrócił się w kierunku drzwi. Zobaczył ją, ze łzą na policzku, stojącą i nieobecną. Serce mu stanęło. Wiedział jak ciężki był dla niej ostatni czas. A teraz jeszcze to. Podszedł do niej, a ona odruchowo zrobiła krok w tył. Drugie podejście, to samo.
- Brittany…
Nic. Głucha cisza. Jej oczy były takie nieobecne i przepełnione żalem… jak nigdy. Cofnęła się jeszcze raz.
- Daj mi wytłumaczyć.
Tego już było dla niej za dużo. Uciekła. Wybiegła przez drzwi domu Alvina i skierowała się w stronę parku. Chciała się zapaść pod ziemię, zniknąć, żeby wszelki słuch po niej zaginął…

**************************************************************************

Cóż, jak mam być sczera, to jeszcze nie przeczytałam tej pracy ale wierzę, iż jest swietna. Czekam na kolejną część :) 

Dobra, dzieje się z Wami coś niedobrego.



Bez zbędnych wstępów, tak jak w tytule..
Przeżyłam SZOK.
Chyba pierwszy raz, nie spełniliście zasad Aska... Tylko TRZY osoby zadały pytania...
Dam wam jeszcze tydzień ,z nadzeją że to naprawicie..
Ale co się z Wami dzieje? Spadają wyświetlenia, komentarze... opuszczacie mnie? :(
Coraz mniej komentujecie.. Kiedyś normą było 100-200... teraz sukcesem jest 10. To idzie w złą stronę...
Może powrócimy do naszych rozmów? Kiedyś potrafiłyśmy wygadać 500 komentarzy... brakuje mi tego! Powróćmy do aktywności sprzed kilku miesięcy, zintegrujmy się na nowo.. może nie ma z nami wszystkich co wtedy byli, ale zawsze możemy stworzyć znowu zgrany team. Pobijać rekordy, gadać godzinami!
Brakuje mi Was...
Ale i ja się postaram być bardziej aktywna, w końcu koniec roku i będę miała trochę więcej czasu :)
To cóż, czekam na wasze odpowiedzi <3

niedziela, 22 maja 2016

Rozdział 17



Heyoo :**

Brittany biegła ile sił w nogach kierując się na północ. Obok niej biegł Sebastian, a za nimi Marlen, Dean, Thomas i Seamus. Po kilkunastu minutach wreszcie dobiegli sprintem do końca pola, ogrodzonego wysokim płotem pod napięciem. 
- Marlean i Thomas, jesteście odpowiedzialni za szukanie wszelakich wskazówek na drzewach - zarządziła przywódczyni - Dean i Seamus, wy szukacie immunietów. Seba, zostajesz ze mną i ich osłaniamy - wszyscy błyskawicznie rozeszli się na pozycje. Brittany z zadowoleniem stwierdziła, że cztery/szóste jej drużyny jest bezpieczna i całkowicie niewidoczna. 
- Kto jest w przeciwnej drużynie? - zapytała cicho dziewczyna wyciągając z małego plecaka scyzoryk i chowając go do kieszeni bluzy.
- Nie mam pojęcia - odpowiedział jej Sebastian - ale mam pewne podej.. - nie dane mu było dokończyć, bo usłyszeli łamanie gałęzi i pospieszne kroki kilka metrów na zachód on nich. Natychmiast się obrócili i stanęli w pozycji bojowej. Zza drzew wyłonił się wysoki chłopak, którego imienia oboje nie znali. Mimo ciemności doskonale widzieli jego błysk w oku. Brunet rzucił się na nich trzymając w dłoni nóż, lecz Sebastian szybko go zablokował i powalił na ziemię. Brittany rozejrzała się rozpaczliwie i nagle dostrzegła niewielkiej wielkości jezioro. 
- Odwal się, po nią przyszedłem! - warknął leżąc na ziemi.
- No właśnie! - odpowiedział Sebastian i przyłożył mu w twarz. Nagle chłopak oszołomił go i szybko wstał. 
- Hey, to mnie chyba chcesz!  krzyknęła ruda i zaczęła biec ile sił w nogach w stronę wody słysząc dźwięk tupotu butów. Zatrzymała się tyłem do jeziorka, a to samo zrobił brunet, który zdawał się nie zauważać tego co jest za dziewczyną. Nieświadom zagrożenia złapał ją za gardło, a Britt przygotowana na to chłysnęła ile zdołała powietrza i rzuciła się na plecy do wody. Dzięki kilkusekundowej przewadze zdołała uwolnić się z uścisku i z całej siły kopnęła chłopaka, który uderzył głową o skałę i opadał na dno wypuszczając bąbelki powietrza. Na nieszczęście dziewczyny znajdowała się bardzo głęboko, a protestujące płuca pozbawiły ją wszelkiego tlenu. Chwilę się szamotała próbując podpłynąć na górę, ale jej obraz stawał się coraz bardziej zamazany..

Z szumieniem w uszach chłopak biegł ile sił, by po chwili wskoczyć do głębokiej wody. Szybko dostrzegł burzę rudych włosów i natychmiastowo wypłynął z dziewczyną na powierzchnię. Gdy otarł oczy usłyszał błogosławiony kaszel dziewczyny i odetchnął z ulgą. Przytulił ją z całej siły.
- Zabiłam go - powiedziała cicho nadal lekko się krztusząc - zabiłam - powtórzyła piskliwie. 
- Ćśśś.. będzie dobrze.. - siedzieli tak chwilę, aż w Brittany pociągnęła nosem po raz ostatni i oboje wstali ruszając w marsz. Pomiędzy szelestami drzew wywołanymi wiatrem i odgłosami ich kroków rozmawiali cicho o jak najszybszej chęci zakończenia tego cyrku. Po chwili znów usłyszeli szelest, ale rozpoznali dźwięk nadchodzącego człowieka, a nawet kilku ludzi. 
- Biorę lewą - szybko szepnął chłopak i ruszył w wyznaczonym kierunku, a Brittaany ostro skręciła w prawo. Usłyszała odgłosy walki - Sebastian zaatakował. Z dźwięków wydedukowała iż była to dziewczyna, a walka dla niej przegrana wcale nie trwała długo. Miała ochotę usiąść i płakać, ale opanowała się i nadal czuwała wyczekując jakiegoś zagrożenia ze strony drugiej osoby. Zza krzaków wyłonił się jakiś mężczyzna.
Zmrużyła oczy aby móc się lepiej przyjrzeć. Skądś znała tę sylwetkę... Za długie włosy, nigdy nie ułożone.. Gdy odwrócił się, było pewne. Kilka metrów przed nią stał Alvin. 
Dziewczyna wyraźnie pobladła, czego nie było widać w egipskich ciemnościach. Serce przyspieszyło swój rytm, a oddech jej przyspieszył. Odruchowo wstała zdradzając swoje położenie, ale nie dbała oto. Jednak ku jej zdziwieniu chłopak natychmiast wycelował w nią pistoletem. 
- Alvin.. - szepnęła - to ja, Brittany.
- Rusz się! - krzyknął zimno, a dziewczynę zmroziło. Wyszła zza drzewa stając dokładnie na przeciwko niego, nie odczuwając strachu. Z jego ręki mogła umrzeć. 
- Alvin, to ja - powiedziała - to ja.. - chłopak zdawał się jej nie słyszeć i po kilku sekundach ruszył na nią. Dziewczyna przygotowana na to szybkim kopnięciem wytrąciła mu pistolet, który wylądował kilka metrów dalej. Rozwścieczony chłopak rzucił się na nią, ale Brittany zablokowała cios.
- To ja! - krzyknęła zatrzymując z trudem jego rękę. Nadal obite mięśnie zaczynały jej odmawiać posłuszeństwa. Podłożyła mu nogę lecz nic to nie dało. - To JA! - powtórzyła głośniej, nadal prowadząc z nim zaciekłą walkę. Dostała od niego mocną pięścią w brzuch, tuż poniżej żeber lecz dała radę jakoś utrzymać się na nogach. Wiedząc, że działa w obronie własnej z całej siły kopnęła go prosto w klatkę piersiową zyskując kilka sekund. Chłopak oddał jej mocno w szczękę, a Britt poczuła jak z przeciętej wargi sączy się krew, a po chwili również i łuk brwiowy znów został rozcięty. Alvin rzucił nią o ziemię skutecznie unieruchamiając przez uklęknięcie nad nią. Dziewczyna wypuściła powietrze, którego nie mogła ponownie nabrać. Żebra zdawały się promieniować bólem do wszystkich części ciała uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Po kilku krótkich sekundach dała radę płytko odetchnąć i kątem oka dostrzegła pistolet. Szybko po niego sięgnęła i zamiast celować w chłopaka, przyłożyła go sobie do czoła. Brunet natychmiast mocno uchwycił broń przytrzymując przy głowie dziewczyny. 
- To nic - szepnęła z trudem - to nic... To ja, Alvin. Brittany.. - chłopak tylko mocniej przycisnął broń - Kocham cię - dodała - to ja, Alvin... - nagle zauważyła zmianę w ciemnych oczach chłopaka, a ucisk na czoło zelżał. Po kilku sekundach broń leżała obok jej głowy, a Alvin szepnął:
- Brittany..? - dziewczyna lekko się uśmiechnęła, szczerze szczęśliwa - Brittany! - krzyknął i mocno porwał ją w swoje objęcia. Mimo iż dziewczyna tylko o ty marzyła, zawyła głośno z bólu spowodowanego mocnym uciskiem na żebra. 
- Złamałeś mi chyba trzecie żebro - odparła po chwili próbując się zaśmiać. 
- Brittany! - krzyknął dobrze znany jej głos Sebastiana - zejdź z niej!
- Spokojnie - odpowiedziała - to Alvin - uśmiechnęła się, poprawiając lekko niesforny kosmyk z ciemnych włosów bruneta. 
- Oh.. - zmieszał się chłopak - czemu na tobie siedzi?
- Już schodzi, przeprowadziliśmy małą walkę - odpowiedziała swobodnie - ale ja nie dam rady iść sama - dodała natychmiast, czując lekką ulgę gdy kilkadziesiąt kilogramów czystej masy opuściła ją. Chłopak jednak kucnął przy niej i wziął delikatnie na ręce.
- Przepraszam.. tak strasznie cię przepraszam - powiedział szczerze zmartwiony.
- Już dobrze - odpowiedziała patrząc mu w oczy i lekko acz pewnie i namiętnie pocałowała go w usta. Uśmiechnęła się triumfalnie, wiedząc, że osiągnęła swój cel. 

Pół godziny później wszyscy troje szli do ujścia lasu, by być jak najbliżej wyjścia. Po drodze chłopcy powalili razem kilku przeciwników chcących ich zaatakować. Spotkali również drużynę Brittany, która znalazła kilka koców, leków, apteczkę lecz żadnego immunitetu. Razem wyszli z lasu, i nie długo musieli czekać na sygnał kończący zadanie. Wszyscy szczęśliwi weszli do bazy witając się po drodze z kilkoma przyjaciółmi, przyjmując gratulacje i pozdrowienia. W pomieszczeniu zobaczyli również rozjuszonego Changa, który bardzo niechętnie ich powitał. Jego nastrój poprawiło to, że z drużyny Alvina przetrwał tylko sam kapitan, czyli on. 

Miesiąc później, dzięki lekom które zdobyli w poprzednim zadaniu, Brittany w pełni odzyskała siły. Pomimo protestów Changa Alvin przeniósł się do jej pokoju, gdyż od czasu jej triumfu podczas zadania miała wielu wrogów. 
Dziewczyna obudziła się z uśmiechem, stwierdzając że bardzo wygodnie jej w ramionach ukochanego. Poleżała tak chwilę lecz z niechęcią musiała wstać. Gdy tylko się poruszyła usłyszała protestujące mruknięcie bruneta, który chciał zatrzymać ją przy sobie. 
- Musimy iść na śniadanie - zaśmiała się głaszcząc go po policzku.
- Mhmmmm... 
- I w dodatku, dzisiaj jesteśmy umówieni z Finnickiem, Sebą i Mią! 
- Mhm.. 
- Alvin, muszę się ubrać - nadal bezskutecznie próbowała się wyrwać ze szczelnego uścisku.
- Najpierw chcę coś w zamian - powiedział z chrypą w głosie (od aut. Nie, Iga, z chrypą w oczach...) Brittany z uśmiechem pocałowała go czule w usta i korzystając z jego chwili nieuwagi, niechętnie ale szybko i zwinnie pobiegła do łazienki krzycząc tylko radośnie na odchodne:
- Dzisiaj wreszcie mogę założyć szpilki!
Minł bowiem właśnie określony czas, po którym ani Sebastian, ani Finnick, ani nawet Alvin nie mógł jej zabronić zakładać szpilek ze względów zdrowotnych. Korzystając z tej okazji wybrała swój ulubiony strój i szybko się naszykowała. 

******************************************************************************

Kooooniec!! :D 
Dwa rozdziały w jeden weekend... dobrze mi idzie xD 
Może i krótki, ale myślę że treść wam to wynagradza :D 
To.. jak wam się podoba??? <3 <3

piątek, 20 maja 2016

Rozdział 16



Heyka ^^

Następnego dnia rudowłosa obudziła się i gwałtownie usiadła przez co napotkała znów ogromny ból i protest swoich żeber. Skrzywiła się lekko ale szybko założyła swój opatrunek usztywniający, przez co odczuła ulgę. Spojrzała na swój kalendarz na ścianie - dzisiaj Niedziela. Uśmiechnęła się promienie i sięgnęła po małego pilota do miko-wierzy stojącej na parapecie. Dość surowe wnętrze wypełniły dźwięki Strong enough, a ona wesoło wstała. Tanecznym krokiem podeszła do szafy i kątem oka zauważając kolejny słoneczny dzień, wybrała jednak coś wygodnego i praktycznego. Z wielkim zadowoleniem przyjęła do wiadomości, iż siniaki na ramionach i szyi już się zagoiły. Wyszła powolnym krokiem z pokoju i skierowała się na dobrze znane jej terytorium stołówki. Usiadła na środku z tacą, na której były dwa nikłe naleśniki i szklanka soku pomarańczowego. Zanim zabrała się za skonsumowanie posiłku, dosiadł się do niej Sebastian z wysypującymi się paktami na tuzin kanapek z salami. Śniadanie trwało krócej niż zwykle z powodu nikomu nie miłej niespodzianki. W połowie posiłku do sali wszedł Chang z całą swoją ekipą. Nikt nie wiedział jak ma się zachować, gdyż w weekend nie odbywało się losowanie, a już szczególnie w niedzielę. Wszyscy jednak zauważyli, że łysy mężczyzna jest w szampańskim nastroju. Brittany zacisnęła usta. Darzyła tego faceta szczerą i czystą, pełną nienawiścią. 
- Witam was! - powiedział głośno przez mikrofon, ze swoim szyderczym uśmiechem - Dzisiaj oczywiście miało nie być losowania,  lecz zrobimy wyjątek. I tym razem losujemy jednego kapitana - oczy mu zabłysły, ale nic więcej nie powiedział tylko wyjął białą karteczkę z urny. Dziewczynie zamarło serce. Już wiedziała, co on planuje. 
- Brittany Miller! - wypowiedział wesoło, a dziewczynie zaschło w ustach. 
- Przepraszam bardzo! - krzyknął wstając Sebastian - Po pierwsze, Brittany włącznie do dzisiaj posiada immunitet. A po drugie, czy mógłbym zobaczyć te karteczkę? 
- Dobrze ci radzę, usiądź, Diggory - syknął. 
- Dziękuję za troskę, postoję. - przez chwilę mierzyli się oboje morderczym wzrokiem, lecz w końcu Brittany po prostu wstała i z uśmiechem weszła na scenkę. Bez słowa wyjaśnienia, po prostu wybrała pięć losowych karteczek z urny z nadzieją, że nie ma tam nazwiska Diggory. 
- Marlean, Dean, Thomas, Seamus i ...Sebastian - dokończyła mówiąc ciszej, a oczy jej się zaszkliły. Szybko je jednak usunęła i z godnością równą modelce wyszła ostentacyjnie z sali, a za nią jej drużyna. Nie obchodziło jej to, z kim jest. Nie obchodziło jej to, gdzie jest. Obchodziło ją tylko to, że on WIEDZIAŁ że to się stanie. Że wylosuje swojego najlepszego przyjaciela. Nie zależnie kiedy. Przyspieszyła kroku chcąc oddalić się jak najbardziej to możliwe. Nie zwracając uwagi na żadne protesty ze strony ciała wleciała na dach wskakując po drzewach i kopała wszystko co popadnie. Dopiero po około godzinie, gdy już się uspokoiła i siedziała obserwując niebo, poczuła jak czyjeś dobrze znane ramiona oplatają ją w pasie i odruchowo oparła głowę o towarzysza. 
- Nie chcę, żebyś tam ze mną szedł - szepnęła - nie będę mogła cię ocalić. 
- Wtedy ja ocalę ciebie, księżniczko - odparł głos, którego tak strasznie długo nie słyszała. Zamarła.Nie mogła ruszyć żadnym mięśniem. Obróciła się i zobaczyła burzę brązowych włosów i fabrykę czekolady w oczach. Ujęła jego twarz delikatnie w dłonie rozkoszując się jego ramionami, nadal szczelnie ją oplatającymi. Ich usta dzieliły już milimetry, rudej w żołądku tańczyły miliony motylków... i wtedy Sebastian ją obudził. 
- Brittany, już siedemnasta - chłopak pogładził niebieskooką po policzku, a ona zorientowała się że jest już u siebie w pokoju. 
- Nie chcę - powiedziała stanowczo, ale zaspanym tonem. 
- Pamiętasz tego Zenixa? - zapytał ją - Chciałby z nami zamienić słówko. 

Sebastian i Brittany weszli razem do pokoju wypełnionego komputerami, po środku którego stało zagracone biurko, a przy nim chłopak o krótkich, brązowych włosach. Gdy tylko Sebastian odchrząknął już w środku, on zerwał się z miejsca ukazując jaki jest wysoki. Był ubrany w bluzę NIKE i ciemne spodnie. 
- Jestem Bartek - powiedział ciepłym tonem - i mam dla was parę informacji, które pozwolą wam przeżyć. - Widać, chłopak odpuścił sobie formalności i od razu przeszedł do konkretów, co bardzo spodobało się jego gościom. 
- Po pierwsze, trzymajcie się z dala od południowej części lasu, będą tam wystrzelone ogniowe kule. We wschodniej jest tylko z pozoru bezpiecznie, tak na prawdę są tam legowiska szakali, hien i takich mieszanek zwierząt, że głowa mała. Bezpiecznie będzie skierować się na północ bądź zachód, chodź na zachodzie mega susza, a na północy obfite deszcze. Wskazówki i immunitety są na drzewach. Idźcie już, bo ktoś tu zaraz przyjdzie - dodał szybko i wypchnął zdziwionych przyjaciół za drzwi. Zdezorientowani popatrzyli na siebie, wzruszyli ramionami i skierowali się naszykować do swoich pokoi. Ruda była kłębkiem nerwów. Była odpowiedzialna za całą drużynie. Nikomu jeszcze nie udało się przyprowadzić drużyny w takim samym składzie. Dziewczyna szybko się zmyła makijaż, zrobiła luźnego kucyka, mocno się opatrzyła na żebrach i przebrała w sportowe i poręczne ubrania. Do małego plecaka zapakowała wodę, apteczkę, środki przeciwbólowe i dwa batony. Zanim się obejrzała już stała u progu areny obok Sebastiana. Rozległ się dźwięk sygnalizujący początek gry. 

*********************************************************************************

KONIEC!
Tak miało być xD
Ale następny rozdział jeszcze w weekend! 
Bo wiecie.. lubię Polsat xD a w dodatku jestem tak padnięta że nie umiem napisac porządnej akcji i małego terroru... xD 
Więc myślę, że taki przedsmaczek wam pasi :D 
Podoba się/ Jak Wam mija weekend? A jak minął tydzień? :) 

niedziela, 15 maja 2016

Rozdział 15


Heyooo :*

Rudowłosa uchyliła powieki i lekko się uśmiechnęła czując ciepłe promienie słońca wpadające przez okno pokoju. Wzięła głęboki wdech lecz napotykając opór swoich żeber wypuściła powietrze. Przeciągnęła się powoli, a na koniec stwierdziła iż zakwasy są już mniejsze lecz nadal wszystko ją boli. Wstała i owinąwszy się szlafrokiem podeszła do szafy, z której wyjęła czarne rajstopy, bordową spódnicę, biało czarną bluzkę i szary sweter, a do tego czarne buty na podwyższeniu, gdyż stwierdziła że nie może wyglądać tak zwyczajnie jak wczoraj, nawet pomimo ran. Siniaki i strupy które nie zostały zakryte ubraniem zakamuflowała makijażem, również na twarzy, a oczy podkreśliła mocnymi czarnymi kreskami. Włosy pozostawiła rozpuszczone lecz spięła grzywkę z tyłu i gdy spojrzała w lustro wreszcie zobaczyła swoje rozpoznawalne czerwone wargi i umalowane na biało paznokcie. "Wreszcie wyglądam jak człowiek'' - pomyślała i mimo zmęczenia wyszła na korytarz i skierowała się na stołówkę.

Sara otworzyła oczy i energicznie usiadła natychmiast odwracając się w stronę okna. Niestety westchnęła głęboko zauważając, iż leje jak z cebra.
- Cudowna sobota - mruknęła i już z mniejszym entuzjazmem wsunęła stopy w ciapy. Pogłaskała czule śpiącą Catie i wyszła na korytarz. Ziewnęła głęboko i spojrzała mimowolnie w prawo. Dawno tam nie była.. żołądek wywrócił jej się na drugą stronę a ona położyła rękę na klamce. Już uchylała drzwi, prawie poczuła zapach tego pomieszczenia, prawie wypełniło ją to wszystko.. i zagrzmiał dzwonek do drzwi. Sara jęknęła w geście protestu ale zeszła na dół. Odebrała z krzywym uśmiechem gazetę i skierowała się do kuchni, gdzie zaparzyła sobie kawę. Nagle w połowie drogi jej szklanki z napojem do ust zamarła.

Brittany usiadła na swoim normalnym miejscu, na samym środku sali. Zacisnęła szczęki by nie pisnąć gdy usiadła i odciążyła żebra. Odetchnęła z ulga i rozejrzała się dookoła. Jest Mindy i Fabian, siedzą razem z uśmiechami, trochę poobijani. Barni właśnie wchodzi.. Cleo.. Cleo.. Brittany rozejrzała się ale ujrzała tylko Marka który szedł z Zeinem oboje bladzi jak ściany. Cleo to ich siostra... Dziewczyna wstała i podeszła do chłopaków zasiadających w jak najdalszym końcu sali.
- Zien, Mark, co się stało? - zapytała siadając obok nich na chwilę.
- Nie zdążyłem - powiedział cicho Mark.
- Mogłem jakoś ją uratować.. - dodał Zien. Brittany od razu zrozumiała.
- Tak strasznie mi przykro... - spuściła głowę. Na prawdę było jej przykro. Przyjechały z Cleo tego samego dnia.. Przytuliła chłopaków i odeszła na swoje miejsce. Daniel, Gabi i Helena stali mocno poranieni i wybierali śniadanie. Dziewczyna zdecydowała się zrobić to samo i nałożyła sobie na tacę porcję zimnej jajecznicy. Gdy znów wracała do stolika kątem oka zauważyła Claudię z przyjaciółmi i Jessicę z Ivanem, która była poturbowana, blada, posiniaczona i pokryta krwią pomieszaną z błotem. Gdy ją zobaczyła odczuła falę dzikiej satysfakcji i z dziarskim uśmiechem usiadła rozpromienioną twarzą prosto do niej. Widziała jej zawistne spojrzenie zniekształcone przez skrzywiony wyraz twarzy i już wiedziała, że to będzie jej dobry dzień. Gdy tylko mogła zacząć się martwić gdzie się podział jej przyjaciel, jak na zawołanie Sebastian usiadł obok niej z wielkim bananem na twarzy i tacą zapełnioną jedzeniem w rękach.
- Dzień doberek - zaczął głośno i wesoło - co ty w takim dobrym humorze? - zapytał zaczynając pierwsze danie, kiełbaski.
- Jak ty możesz to jeść - skrzywiła się ruda - a mój nastrój spowodowany jest stanem fizycznym naszej Jessici - powiedziała z jeszcze szerszym uśmiechem, o ile było to możliwe.

- LEO! - krzyknęła nagle brunetka i poleciała na górę nie zważając na stłuczoną szklankę i rozlaną kawę. Wleciała jak burza do pokoju swojego chłopaka.
- Co się stało Księżniczko? - mruknął przecierając sobie oczy. Sara usiadła obok niego i popatrzyła mu w oczy - mała, co jest? - usiadł nadal przykryty kołdrą i włożył jej za ucho zagubiony kosmyk włosów.
- Dzisiaj Eurowizja - powiedziała smutno.
- Przecież uwielbiasz ten program - chłopak ściągnął brwi.
- Tak - westchnęła - bo zawsze śpiewałam piosenki których się nauczyłam na pamięć razem z Brittany... i wysyłałyśmy miliony sms'ów ze wszystkich telefonów w domu - spuściła głowę i wtuliła się w chłopaka.

W tym samym Żaneta i Szymon siedzieli na balkonie czytając książki na poziomie studiów z rozszerzonej biologii w promieniach słońca.
- Szymon.. - zaczęła dziewczyna - a tak właściwie to gdzie jest Alvin? Coś za długo go nie widziałam.. - zapytała i choć początkowo Szymon był całkowicie spokojny i skupiony to po kilku sekundach jego twarz spoważniała.
- A nie ma go w domu? - zmarszczył czoło - byłem pewien że chodzi na treningi i wraca późno.
- W sobotę nie ma treningów.

- Ek chem - odchrząknął Chang wchodząc, jak codziennie, na scenę.
- Jak Cię boli gardło Chang, to polecam wywar z pokrzywy! - krzyknęła Brittany a przez salę przeszedł cichy chichot, lecz mężczyzna nie zwrócił na niego uwagi.
- Dziękuję panno Miller za troskę, ale niedługo otoczy ją pani kogoś innego - dopiero teraz Brittany i Sebastian zauważyli że Chang jest w promiennym nastroju.
- Na początek chcę wyrazić głęboki żal z powodu straty Cleo. Dzisiaj niedziela, więc nikogo nie losujemy a od jutra kończą się wszystkie immunitety. Życzę wam miłego dnia!
- A żeby pana tarantule zagryzły! - krzyknęła za nim Brittany przekrzykując wymuszone oklaski.
- Seba, spotkamy się później, muszę iść z kimś porozmawiać - rzuciła i szybko odleciała w stronę wychodzącej dwójki nastolatków. Złapała ich już za drzwiami, na prawie pustym korytarzu. Oboje odwrócili się w jej stronę z zaskoczeniem i przerażaniem wymalowanym na twarzy, a ona nie mogła uwierzyć własnym oczom. Patrzyła na nich, dotykała ich ramion.. po tylu latach.. Oczy zapełniły jej się łzami szczęścia a ona bez słowa rzuciła się im na szyje i mocno objęła. Dopiero po kilku sekundach odwzajemnili mocny uścisk, przez co dziewczyna odsunęła się.
- Przepraszam was, ale mam chyba złamane żebra - zaśmiała się cicho ale oparła się również o ścianę - Nie mogę uwierzyć.. tyle lat.. Jak wyście wydorośleli.
- Nie tylko my - odrzekła promiennie Eleonora - chyba nie musimy tłumaczyć jak my się tu znaleźliśmy..
- ..ale ty? - dokończył Teo - Też upozorowali wypadek?
- Nie. Śmierć przez chorobę. - wycedziła przez zęby rudowłosa - i to Elizabeth, nie mogę uwierzyć że macała w tym palce! - wybuchnęła dziewczyna ale po chwili się uspokoiła. Dosłownie sekundę później poczuła delikatną rękę oplatającą jej talię.
- Wszystko dobrze? Znowu się wydzierałaś - zaśmiał się chłopak.
- Jasne że tak, jak coś to zrobię ze szpilki wjeżdżam - oboje się zaśmiali, a dziewczyna znów przeniosła wzrok na siostrę i jej.. chłopaka?
- Jesteście razem? - wypaliła nagle, a blondynka wraz z towarzyszem na początku spłonęli rumieńcem lecz później kiwnęli głowami.
- Zauważyłam splecione dłonie - powiedziała wesoło ruda - to jest Sebastian, mój najlepszy przyjaciel, a to są Eleonora i Teodor, Ella to moja siostrzyczka.

- Ey, spokojnie, może jest tylko na cmentarzu - Sara od kilkunastu minut próbowała uspokoić Leo, który dostał szału.
- Albo zasiedział się na boisku - dodała Żaneta.
- Idę to sprawdzić - rzucili nagle oboje i wybiegli z domu. Dziewczyny westchnęły i padły na kanapę.
- To ja użyję magicznego urządzenia. Mojego telefonu - zaśmiały się obie i Sara wyjęła komórkę wykręcając odpowiedni numer.
- Halo? Alvin? Gdzie ty jesteś? 
- Sara, przepraszam, ale teraz nie mogę ci powiedzieć - odpowiedział spokojny głos w słuchawce - nie martwcie się o mnie. Wrócę. Obiecuję.
Rozłączył się, a dziewczyna została z głuchą ciszą.
- I co? Gdzie jest? 
- Powiedział że wróci, żebyśmy się nie martwili i się rozłączył - odpowiedziała nadal zdziwiona dziewczyna.
- Może potrzebuje trochę czasu.. 
- Tak ja bez chłopaków, więc jak wrócą to im powiemy - zaśmiały się i włączyły telewizor. Po kilku minutach Sara napisała do Any żeby do nich dołączyła, co dziewczyna bardzo chętnie zrobiła. Gdy tylko przyszła to nawet okropna pogoda za oknem wydawała się jakaś weselsza. Brunetce buzia się nie zamykała, a co chwilę dom wypełniał się głośnym i ciepłym śmiechem.
- Może zostaniesz dzisiaj z nami obejrzeć Eurowizję? Potem cię odprowadzimy - zaproponowała Żaneta.
- No jeżeli to nie problem, to chętnie - szeroko się uśmiechnęła - to mam świetny pomysł! - nagle energicznie wstała i klasnęła w dłonie - chodźcie do mnie, mam cudowne sukienki na Eurowizję! 
- W sumie.. dobra, chodźmy - odpowiedziały obie i wszystkie wyszły. 

Po zjedzonym śniadaniu, Brittany zadecydowała że wszyscy razem pójdą na spacer. Ella i Teo zgłosili się na ochotników do przygotowania prowiantu i jakiegoś koca, a Sebastian w tym czasie zaniósł Brittany do pokoju żeby zdjęła za wysokie buty, pomimo licznych protestów dziewczyny. 
Ruda z buntem w oczach stanęła po środku pokoju ciskając z błękitnych źrenic błyskawice sprzeciwu. 
- Nie zrobisz na mnie wrażenia - powiedział z szerokim uśmiechem - ubierz się tak, żeby ci było wygodnie mała, a nie żeby każdy facet się za tobą obracał - zaśmiał się, a dziewczyna wiedziała że nie odpuści. Usiadł na kanapie, a ona wpadła na genialny pomysł. Nie spuszczając z niego wzroku zdjęła zgrabnie bluzkę i wyszła ze spódnicy, zostając w samych rajstopach, butach i staniku. Widziała jak wzrok chłopaka ją wręcz pożera więc z satysfakcją powoli, uwydatniając co potrzeba, zostawiła ubrania na środku pokoju i weszła do łazienki - z której prosto mogła podejść do szafy nie wychodząc znów z pomieszczenia. Szybko i zwinnie zmieniła strój zostawiając makijaż w spokoju.
- Jeszcze sweterek - wyszczerzył się Seba.
- Jasne mamusiu - powiedziała głosem przepełnionym słodkim sarkazmem i nie ruszyła się z miejsca. 
- Bo sam ci wybiorę - zagroził lecz dziewczyna nie ruszyła się z miejsca tylko uniosła jedną brew z wyzywającą miną. Sebastian podszedł do szafy i wyjął z niej jeden z licznych swetrów
- Jeszcze mi podziękujesz - dodał gdy spakował go to swojego plecaka - idziemy - otworzył dziewczynie drzwi, przez które ruda powoli wyszła. 

Sara, Żaneta i Ana miały świetną zabawę przy wybieraniu sukienek przez kilka godzin, lecz w końcu zdecydowały się na swoje stroje. Sara miała blado fioletowy zestaw i białe szpilki, Żaneta zdecydowała się na czarną spódnicę z krótką, jeansową bluzką i do tego czarne obcasy, a Ana wybrała powalający, złoto-srebrny zestaw w którym wyglądała jak gwiazda. Zadowolone opuściły dom gospodarki i droga im minęła na chichotach spowodowanych ciągłymi spojrzeniami facetów. Nagle Żaneta stanęła uświadamiając jeden, ważny element. 
- Sara - szepnęła - Sara.. przecież.. przecież Brittany wykupiła bilety na finał Eurowizji.. wykupiła dla wszystkich, bo ona to przecież kocha. Dała mi te bilety, to miała być niespodzianka.. zamówiła nawet limuzynę, już w styczniu - spojrzała na siostrę i na Anę. Wszystkim trzem rozszerzyły się źrenice i nagle, na środku chodnika zaczęły piszczeć i skakać jak idiotki. Po kilku minutach były już pędem w domu i robiły ostatnie poprawki przed lustrem. Nagle do domu weszli Szymon i Leo którzy aż zaniemówili gdy zobaczyli trzy gorące laski stojące w przedpokoju. 
- Eeee - wykrztusili.
- K-kochanie.. ja.. o czymś zapomniałem? - wydukał Leo nie odwracając wzroku od ukochanej.
- W-właśnie.. - dodał Szymon zapatrzony w Żanetę. Dziewczyny zachichotały i szybko wyjaśniły sprawę. 
- Limuzyna już jest! Żan, masz bilety?
- Jasne że mam! Jedziemy! - krzyknęła okularnica i wszyscy razem, w świetnych nastrojach, wyruszyli w drogę na świetną imprezę do Sztokholmu. 

Brittany, Sebastian, Eleonora i Teodor spędzili cudowne popołudnie na spacerze i pikniku, w pełnym słońcu. Dziewczyny cały czas paplały, a chłopaki świetnie się bawili grając w piłkę. Około godziny osiemnastej postanowili wrócić do ośrodka. Rozstali się już na wejściu, ponieważ Ella i Teo mieszkają w zachodniej części ośrodka, a Brittany i Sebastian - w południowo-wschodniej. 
- Nogi mi odpadają - jęknęła dziewczyna gdy już weszli na swoje piętro - żebra zresztą też. 
- Powinnaś iść do uzdrowicielki i to wyleczyć - mruknął chłopak.
- O nie, co to to nie! Chwila.. to zawsze było zamknięte - ruda ściągnęła brwi i cicho i powoli podeszła do uchylonych drzwi.
- Chang, ona cię zabije jak się dowie - powiedział jakiś chłopak. Brittany kątem oka zauważyła, że wyglądał na około szesnaście lat, a na plakietce z imieniem miał napis:

INFORMATYK GŁÓWNY
BARTOSZ ZENIX

- To ją zmiękczy - odpowiedział wesoło Chang - a w następnym losowaniu będzie ona. Wraz z nim - Brittany stanęła na palcach i wychyliła trochę głowę, nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Związany, z pustymi oczami, na fotelu. Zamarła. W ostatniej chwili Seba złapał ją w locie i szybko zaniósł do pokoju. 
- To on - szepnęła - Jest tutaj. Alvin.

*******************************************************************************

Heeeeeeeeey!! :D Jaka ja zła... :* Podoba się? Sorki że dopiero dzisiaj, ale wczoraj leciała Eurowizja...xD :D 
Poproszę o ocenkę 1-10 ^^
Oraz oczywiście czy się podoba ^^
I przypominam o ASK-u i zabawie!! :D 
A co u Was tak ogólnie? Juro poniedziałek.. urgh! HELP!! ><