Witojcie! Zaczynamy ;*
CHARLENE
- Lin? - zapytałam siedząc na stole pink-pongowym przed szkołą, czekając na ostatnią lekcję - fizykę.
- Hm?
- Kiedy jedziemy do Hogward'u? - dostałyśmy niedawno list..
- Wiesz.. idą wakacje.. więc.. więc.. jedziemy?- powiedziała moja siostra, a ja ochoczo przytaknęłam głową.
- Musimy powiedzieć Albertowi! Ja już chcę tam jechać!
- O tak! - Niedawno dostałyśmy listy gratulacyjne, że dostałyśmy się do Hogwardu. Ale to nie wszystko.. nasze wiewióreczki też się dostały. W skrzynce było 8 listów gratulacyjnych. Oczywiście, ja i Lin wzięłyśmy wszystkie i schowałyśmy lecz to co nas najbardziej zdziwiło to to, że listy były zaadresowane do Alvina, Brittany, Szymona, Żanety, Eleonory, Theodora i do jakiegoś Leo i Sary... My już wcześniej tam byłyśmy, na dwa miesiące ale tylko zobaczyć jak tam jest.
- To ja idę załatwiać bilety na pociąg, a ty nas szybko spakuj w domu! - powiedziała Lin i szybko odbiegła, ja zrobiłam to samo tylko najpierw udałam się w stronę szatni.
- Albert! - krzyknęłam i wbiegłam na niego ze śmiechem tak mocno, że musiał mnie złapać za ramiona bo bym go przymocowała do ściany. Zaśmialiśmy się i zaczęłam
- Albert.. wybieramy się do Hogwardu - powiedziałam mu na ucho i zaczęłam piszczeć ze szczęścia.
- Serio?! Cudownie! - krzyknął i zaczął mnie kręcić wokół własnej osi.
BRITTANY
- Ech.. A! - krzyknęłam z przerażenia jak zobaczyłam przed sobą Alvina.- Co ty sobie wyobrażasz?! Że możesz tak po prostu sobie znikać?! No tak, cały ty! - podeszłam do niego i zaczęłam walić go pięściami w klatkę piersiową - a ja już zaczynałam się martwić! Że coś ci się stało! Dupek! - oczy zaszły mi łzami - Czemu ty mi to robisz.. - powiedziałam i waliłam go coraz lżej - Ja cię tak kocham, a ty znikasz..
ALVIN
Stałem tam zdezorientowany i patrzyłem na nią, kątem oka zauważając, że reszta dziewczyn poprostu podbiegła do chłopaków tak samo nie wiedzących co się dzieje jak ja. One tylko ich przytuliły, ale Britt to Britt.. Muszę jej wszystko wyjaśnić, co jak znowu na tej powalonej wsypie staniemy się niewidzialni? Złapałem ją lekko za nadgarstki jak już jej ciosy zelżały i mocno przytuliłem, tłumacząc całą sytuację jej na ucho.
BRITTANY
- Britt, idźże spać skarbie... - powiedział mi znowu Alvin. Było już późno, a my wszyscy siedzieliśmy przy ognisku jak co wieczór i walczyłam z tym, żeby nie usnąć na ramieniu Alvina. Jęknęłam tylko ciche nie i ostatkiem siły woli usiadłam prosto.
- Ech.. wy myśleliście co będzie jak wrócimy? - zaczął Szymon tuląc do siebie Żanetę i bawiąc się jej włosami. - Jak znowu wrócimy do domów, do cywilizacji.. znajomych.. tras koncertowych.. - momentalnie się obudziłam. No tak, oni są gwiazdami rocka... wyjeżdżają.. mają miliony fanów na całym świecie.. - nie mamy pojęcia co się dzieje na świecie. A może oni przestali nas szukać? - kontynuował smutno - Nie ma nas już tyle czasu..
- Szukają nas, na pewno.. - powiedział do niego Alvin choć takim tonem, co by tylko śpiący już Teo i Ella się nabrali. Westchnęłam głęboko i wtuliłam się w mojego ukochanego. (od aut. No nie mogłam się powstrzymać żeby tego nie napisać! *.* ;3 )
- Ja tam.. mogłaby tutaj zostać.. - powiedziałam, a wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariatkę.
- Co?
- Nie tęsknisz za wszystkimi?
- Za domem? - nagle każdy zasypał mnie pytaniami, a Alvin szybko ich uciszył pozwalając mu kontynuować.
- Przyzwyczaiłam się już. - zaczęłam - nie wiem, czy potrafiłabym znowu popaść w tamtą rutynę.. odzwyczaiłam się od tych wszystkich urządzeń elektronicznych... nie wiem, czy znowu potrafiłabym założyć jakieś ubranie z szafy, a nie świeżo uszyte z jakiegoś materiału, który robiłam kilka poprzednich dni.. jeść tą całą chemię.. oddychać tamtym powietrzem.. siedzieć w swoim pokoju, oglądać cokolwiek.. siedzieć w łazience przed jakimkolwiek wyjściem.. wypicie czegoś napakowanego chemią.. Tutaj mimo wszystko jest cudownie. Czy nie tęsknilibyście za tym morzem? Za tym lasem? Za przygodami? Za tymi wszystkimi wspaniałymi chwilami? Żaneta, to tutaj pierwszy raz się całowałaś. Szymon, to tutaj staliście się parą, to tutaj wyznaliście sobie uczucia, tutaj byliście na pierwszej randce. Sara, to tutaj poznałaś Leo, to tutaj dorosłaś, Leo to tutaj się wychowałeś, miałeś dom, poznałeś świat. To tutaj przeżyłeś wszystkie te lepsze i te gorsze chwile z Sarą, pierwsza randka, pierwszy spacer, pocałunek, wyznania, sekrety. Ja tutaj nauczyłam się żyć bez tego wszystkiego, co uznawałam za niezbędne. To tutaj staliśmy się samodzielni. Alvin, tu zyskałeś najlepszego przyjaciela. Tutaj zbudowaliśmy dom. Tutaj staliśmy się parą. Tutaj pierwszy raz zaśpiewałam, razem zaśpiewaliśmy, zatańczyliśmy razem. Stworzyłeś swój własny instrument. Na Boga, jak już mówiłam, zbudowaliśmy dom! Ta wsypa przysporzyła nam bardzo wielu łez i zmartwień, rozdzieleń ale.. wiąże się z nią tyle wspaniałych wspomnień.. zachody słońca, łąki, wodospad, ogniska, spacery...- zakończyłam swój monolog, wyrzucając wszystko z siebie.
- Britt, a twoja choroba? A porwanie? Jak my się tutaj w ogóle znaleźliśmy? A Dave? A wasza ciotka? Nie daj Boże coś by ci się stało, potrzebny byłby lekarz, to co?! Nikt nam nie pomoże! Nie mamy pojęcia, czy ten stwór co was porwał nie wróci! Nie wiadomo, czy znowu jakimś cudownym sposobem staniem się niewidzialni i nie będę mógł ci jakkolwiek pomóc!- naskoczył na mnie wściekły Alvin.
- I co, to będzie moja wina? Bo nie chcę stąd wyjeżdżać?! - wstałam ze złości.
- Nie! Ale i tak stąd wyjedziemy, bez względu na twoje widzi mi się!
- A ja tu sobie zostanę, i co zrobisz?!
- Nie pozwolę ci!
- Niedorozwinięty pacan z ciebie!
- A z ciebie idiotka!
- Idź się lecz do Doktora Oetkera!
- Mi to przynajmniej ktoś pomoże!
- Idiota!
- Idiotka!
- Powtarzasz się!
- Masz jakiś problem?!
- Hm... tak, ciebie!
- To po co ze mną jesteś?! Dla sławy jak wrócimy?! Dla pieniędzy i luksusów?! - zamarłam. Jak on.. jak.. on..
- ...masz rację, to nie ma sensu. - udałam silną ostatkiem sił woli i z całej siły starając się nie patrzeć w jego oczy, bo bym się nie zdecydowała na to, na co się decyduję. - Koniec z nami. - powiedziałam i pomimo zaskoczenia wszystkich odbiegłam szybko w stronę lasu.
ALVIN
..co ja zrobiłem.. Boże, co ja zrobiłem.. Stałem jak wryty i patrzyłem się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała moja dziewczyna.. była dziewczyna..
- Przesadziłeś Alvin.. jak mogłeś tak jej powiedzieć? - zapytała łagodnie Żaneta, ale ja nie byłem w stanie odpowiedzieć na żadne pytanie.
- Alvin.. chcesz pogadać? - zapytał Szymon, ale ja nadal przetwarzałem w głowie ostatnią rozmowę odbytą z Brittany...
- Stary, potrzebujesz poważnej rozmowy. Idziemy. - rzekł Leo i łapiąc mnie za ramię zaprowadził do domu. Spojrzałem na budowlę z przerażeniem, jak tam wejdę, nie wiem jak się zachowam. Zauważywszy to Leo zabrał mnie w głąb lasu.
- Czemu jej to zrobiłeś? - zaczął bezceremonialnie - Co ci strzeliło do tego pustego łba żeby powiedzieć jej takie coś, żeby tak głupio ją oskarżać?! Nie znasz jej, nie wiesz co ona do ciebie czuje?! Wiesz, co ona może sobie teraz zrobić?! Przecież ten stwór co ją porwał nadal jest w puszczy! A ona jest tam całkiem SAMA!
- Jasna cholera.. Leo, nie wiem co mi strzeliło. Ja... ja tak nie myślę.. jak jestem wkurzony to gadam różne głupoty.. Pojęcia nie mam co mam zrobić, ja.. nie mogę bez niej żyć..
- Dobra, spokojnie. Trzeba ją znaleźć.
- Jak coś jej się przeze mnie stanie, to sobie tego nigdy nie wybaczę.. idź do reszty. Zacznijcie jej szukać. Ja już biegnę, wrócę z Brittany albo wcale. - powiedziałem i szybko pobiegłem w głąb puszczy..
ŻANETA
- Szymon, ktoś musi tutaj zostać - zatrzymałam o za ramię i spojrzałam mu w oczy. - Jak wróci, ktoś musi tutaj być.. A Teo i Elli nie warto denerwować, niech sobie spacerują po drugiej stronie puszczy, po pustyni. Są bezpieczni przy tamtej wiosce. A ja... jeszcze się potknę o cokolwiek. Zostanę, ty biegnij - uśmiechnęłam się.
- Żan.. jak chcesz, poszukamy jej powoli, chodząc po lesie..
- Szymon. ja... proszę cię.. - nie powiem mu że boję się tam iść. Ale chyba zrozumiał, bo rzekł
- To może przeszukamy plażę będąc tu w pobliżu? - uśmiechnął się serdecznie a ja kiwnęłam entuzjastycznie głową. Objął mnie w pasie i ruszyliśmy.
BRITTANY
Dobiegłam.. nawet nie wiem gdzie. Ale wiem, że nie chcę już dalej. Przez zamazany obraz z powodu łez w gałkach ocznych bezskutecznie odganianych powiekami zauważyłam, że jest już noc. Jednak nie przejmowałam się tym. Zsunęłam się po korze drzewa, skuliłam i ukryłam twarz w dłoniach odnosząc się głośnym, długim płaczem. Czułam, jakbym się rozpadała od środka, jakby jakaś bardzo ważna, wręcz niezbędna część mojej duszy została wyrwana. Jak on w ogóle mógł pomyśleć że to dla pieniędzy.. Jeszcze większe morze łez przecisnęło mi się do oczu i nie zdołałam go zatrzymać. Wszystko mnie bolało.. oczy od łez, gardło od szlochu, reszta ciała była jakby cięta, a serce.. w sercu miałam obracany sztylet...
ALVIN
- Cholera, Britt, gdzie jesteś?! - szedłem przez las krzycząc tak już dobre kilka godzin.
- Alvin, to nie ma sensu.. może wróciła.. - powiedział Leo kładąc mi rękę na ramieniu.
- Powiedziałem, nie wrócę bez niej - warknąłem.
- Mnie nie przestraszysz. Wracamy Alvin, jutro jak będzie jasno..
- A jak coś jej się stanie do tego czasu?!
- Nic jej nie będzie, ona sobie poradzi. Wracamy. - powiedział i nie czekając na moją reakcję zaciągnął mnie do domu.
- Wchodzisz czy śpisz na dworze? - zapytał śmiertelnie poważnie. Staliśmy tak chwilę zabijając się wzrokiem, aż w końcu westchnąłem i przytuliłem go po męsku.
- Dzięki stary - powiedziałem na końcu i poszedłem do domu, na górę. Starałem się nie zwracać uwagi na wspomnienia pojawiające się w mojej głowie z każdym krokiem.
Jak się zatrzymasz to już się nie ruszysz.. idź dalej.. o patrz, tu siedzieliście i się pierwszy raz całowaliście! ... o, a tu prawie spadła z drabiny i ją złapałeś, pamiętasz?
- Britt.. nie tak szybko, bo sobie nogę złamiesz! - krzyknąłem przez śmiech. Ganialiśmy się po domu już dobre kilka minut, a dlaczego Britt ucieka ? Nie pamiętam.
- Żebyś mógł mnie złapać? Po moim trup... - nie dokończyła, bo momentalnie znalazła się w moich ramionach. A jakim sposobem? Spadła z drabiny, za szybko wchodząc.
- ..dzięki.. - wydyszała patrząc mi w oczy i po chwil wybuchliśmy śmiechem.
STOP MÓZGU! Wszedłem na górę i położyłem się szybko spać.. oj Britt, wracaj..
DAVE
- Mili, ostatnia podróż. Tutaj nie byliśmy, tego nie ma na żadnej mapie!
- Dave, zrozum, nie chcę znowu robić sobie nadziei! Musimy się z tym pogodzić!
- Nigdy. - odrzekłem. Znalazłem wyspę, małą, której nie ma na żadnej innej mapie, to ostatnia szansa..
- Jeżeli tam ich nie będzie.. już ci więcej nie zabiorę czasu.. ale proszę.. - spojrzałem na nią błagalnie. To światełko w tunelu.. ostatnia szansa.. nie mogę teraz odpuścić..
- Jutro o 9 masz być już w helikopterze. - powiedziała i zanim zdążyłem odpowiedzieć szybko odeszła.
NASTĘPNY DZIEŃ
Czekam w helikopterze aż Mili załatwi sprawy z pilotem. Po niedługiej chwili wisimy już w powietrzu i kierujemy się na północ.
POPOŁUDNIE
SZYMON
- Alvin, ona wróci.. uwierz. - poklepałem brata po ramieniu. Załamał się chłopak...ale jej nic nie jest, jestem tego pewny. W pewnym momencie nadstawiłem uszu. Nie wierzę..
- ..Alvin.. czy.. ty to słyszysz? .. - on również nadstawił uszu i spojrzeliśmy na siebie z niedowierzaniem.
- ..HELIKOPTER!!! HEEELIKOPTER! - zaczęliśmy się wydzierać i zaraz wszyscy (oprócz Brittany) byli na plży i wymachiwali łapkami, krzyczeli.
- Wchodzić! Tylko ostrożnie! - usłyszałem.. Dave'a.. Boże, jak mi go brakowało.. - Najpierw dziewczyny! - dokończył jeszcze i spuścił drabinę.
- Burza idzie - powiedział Teo czekając aż Ella wejdzie jako ostatnia..
- Trudno Teo, wchodź tam! - powiedziałem, a Teo szybko wykonał moje polecenie.
- Szymek, twoja kolej - rzekł Leo, a ja szybko wszedłem.
ALVIN
- Idź Leo! - przekrzyczałem helikopter, a on po chwili był na połowie drabiny gdzie go bez problemu dogoniłem.W minutę znaleźliśmy się w helikopterze tuląc się do Dave'a a dziewczyny do Mili. Tylko Leo i Sara stali na uboczu nie pokazując się na razie nikomu. I wtedy sobie coś uświadomiłem ..
- BRITT! - krzyknąłem nagle i podbiegłem do otwartych jeszcze drzwi helikoptera, z których chiałem wyskoczyć.
- NIE! - Leo szybko złapał mnie za ramiona, a ja mu próbowałem się bezskutecznie wyrwać. Gdy już jednak widziałem wyspę jako małą plamkę opadłem na kolana, a mój obraz został zamazany.
- Britt.. - szepnąłem bezsilnie.
No witajcie! :D Jak ja was uwielbiam zostawiać w TAKICH momentach.. :D I przepraszam, że tak długo zeszło mi z tym rozdziałem... :c ale następny będzie za tydzień :D Jeżeli ktoś z was napisze... a jak nie, to ja napiszę :) Ale liczę, że jesteście w stanie poświęcić te kilka godzin, około 3 żeby napisać porządny rozdział i mi go podesłać.. prawda?
A teraz przejdźmy do ostatniego punktu wypowiedzi: komentarze.. proszę o dluugi komentarz, i proszę oto każdego kto czyta tego bloga, można dodawać komentarze anonimowo jak tylko chcecie! Bardzo zależy mi na waszych opiniach pod tym rozdziałem...